"Jeszcze pół roku temu Chiny nie kwestionowały rosyjskości wielu miejscowości. Teraz to robią. Skrupulatnie zmieniają nazwy kolejnych miejscowości - z rosyjskich na chińskie. Pekin już zresztą jakiś czas temu mówił, że wszystkie te tereny wschodnio-azjatyckie należą do Chin", mówił na antenie Telewizji Republika Rafał Ziemkiewicz odnośnie polityki, jaką Pekin prowadzi względem Moskwy. Na pierwszy rzut oka wydaje się być to relacja sojusznicza, ale czy na pewno tak jest...?
Na wstępie publicysta zaznaczył, że podczas szczytu państw G20, Chiny jako jedyny kraj poza Rosją odmówiły potępienia Rosji. Jego zdaniem jest to jasno zajęte stanowisko, ale... być może we własnym interesie.
Wspomniał również o niedawnej wizycie białoruskiego dyktatora w Pekinie.
"Nie wiem, ile jest prawdy w tym, że Chiny szykują się do transferów broni do Rosji, a jednocześnie Łukaszenka w Pekinie próbuje przeciągać na swoją stronę. Chce wejść na teren, który wydawał się być Putina. Ni stąd, ni zowąd oni zapraszają Łukaszenki, żeby go docenić...", przyznał.
W kontekście nowych miejsc na terenach, gdzie teoretycznie istniały miejscowości rosyjskie, powiedział, że "Chiny wsadzają nogę w kolejne miejsce na mapie".
"Teraz mamy niby taki nieznaczący symbol, choć uważam, że każdy symbol coś oznacza, że na mapach chińskich zarządzono, że nie ma poszczególnych miast - rosyjskich, a zamiast tego są inne, chińskie", stwierdził.
Posłuchajcie całej rozmowy w oknie poniżej.