Oficjalne informacje mówią o 22 tys. osobach zabitych w Mariupolu. Prawie 50 tys. mieszkańców miasta wywieziono do Rosji. Władze miasta twierdzą, że te statystyki są zaniżone – zniszczono tam niemal 1300 wielopiętrowych budynków mieszkalnych
O wątpliwościach władz miasta poinformował mer Mariupola Wadym Bojczenko. – Ostrożnie szacowaliśmy, że w każdym z wielopiętrowych bloków mieszkalnych mogło ukrywać się około 50 cywilów. Tymczasem pracownicy tzw. ministerstwa sytuacji nadzwyczajnych Donieckiej Republiki Ludowej wydobywają spod gruzów takich budynków po 70-200 ciał. Dlatego faktyczna liczba ofiar w mieście może być wielokrotnie wyższa niż 22 tysiące – ocenił.
Jak dodał, Rosjanie starannie się przygotowali do wojny i działali zgodnie z pewną metodologią, pozostawiając miasto bez infrastruktury krytycznej. – W Mariupolu nadal nie ma elektryczności, wody pitnej, prawie nie ma jedzenia, a ponad 100 tys. osób jest przetrzymywanych jako zakładnicy” – tłumaczył.
W ocenie mera najeźdźcy "zniszczyli wszystko, co zostało zbudowane" przez Ukraińców. – Budowaliśmy wolny, demokratyczny świat, nowoczesne europejskie miasto. Rosja będzie natomiast zapamiętana jako sprawca zniszczeń, mordów i grabieży - powiedział.
Mariupiol, w obwodzie donieckim na południowym wschodzie Ukrainy, liczył przed rosyjską inwazją ponad 430 tys. mieszkańców. Podczas oblężenia przez siły wroga, trwającego od końca lutego do połowy maja, miasto zostało niemal całkowicie zrujnowane.