Ogłoszenie przez Białoruś niespodziewanej kontroli gotowości bojowej wojska dla nas nic nie zmienia, powiadomił rzecznik Państwowej Służby Granicznej Ukrainy Andrij Demczenko. Jak dodał sytuacja na granicy z Białorusią jest monitorowana. Wojskowy podkreślił, że nie należy panikować. „Dla nas to nic nie zmienia. Już wcześniej ostrzegaliśmy, że Białoruś i Rosja mogą przygotowywać się do zwiększania napięcia, co stale obserwujemy, przez manewry, rozmieszczanie sił Regionalnego Zgrupowania Wojsk, a teraz i przez sprawdzian gotowości bojowej”, dodał.
Przypomnijmy, dziś rano białoruskie ministerstwo obrony powiadomiło o rozpoczęciu niezapowiadanego sprawdzianu gotowości bojowej, zarządzonego przez Alaksandra Łukaszenkę.
"Działania będą miały charakter kompleksowy; wojska będą musiały jak najszybciej przemieścić się w wyznaczone rejony, przemieścić tam sprzęt inżynieryjny, zorganizować ochronę i obronę, a także zbudować mosty przez rzeki Niemen i Berezynę", napisano w oświadczeniu.
Pisaliśmy wcześniej: Białoruś zaognia sytuację. Łukaszenka podjął niespodziewaną decyzję
Zaznaczono w nim również, że w tym okresie planowane jest "przemieszczanie sprzętu wojskowego i personelu, a także czasowe ograniczenia w przemieszczaniu się osób po niektórych drogach publicznych i terytoriach".
Ukraińskie media, powołując się na białoruskie grupy monitoringowe, podają m.in. informacje o przemieszczaniu się we wtorek niektórych pododdziałów sił operacji specjalnych w obwodzie brzeskim w kierunku granicy z Ukrainą.