Szef MSZ Ukrainy Pawło Klimkin zaapelował do Niemiec na łamach „Bilda” o pomoc wojskową ze względu na groźbę rosyjskiej ofensywy w okresie zimy. Berlin mówi: nie.
– Obserwujemy znów ruchy rosyjskich wojsk na wschodzie kraju; musimy przygotować się do ofensywy zimowej – powiedział Klimkin w rozmowie z „Bildem”.
Szef ukraińskiej dyplomacji podkreślił, że Ukrainie potrzebna jest pomoc wojskowa. – Potrzebna są nam pilnie silniki Diesla do naszych transporterów opancerzonych – wyjaśnił.
Zastępca rzecznika niemieckiego rządu Christiane Wirtz, pytana o stanowisko Berlina wobec prośby o sprzęt wojskowy, odpowiedziała: „Pomoc wojskowa w tym konflikcie nie wchodzi w rachubę”. Ukraińska prośba o silniki badana jest natomiast przez ministerstwo gospodarki. Rzeczniczka tego resortu nie odpowiedziała na pytanie, kiedy zapadnie decyzja.
Przedstawiciele niemieckiego rządu starali się bagatelizować fakt wpłynięcia rosyjskich okrętów wojennych do kanału La Manche. Rzecznik ministerstwa obrony powiedział, że rosyjska flota znajduje się na wodach międzynarodowych. – Nie jest to nadzwyczajna sytuacja; wydaje się nam, że chodzi o rutynowe ćwiczenia – ocenił. Wirtz zastrzegła jednak, że manewrów w takiej sytuacji nie można uznać za "wkład w deeskalację konfliktu".