Jak powiadomiły dzisiaj władze greckiej wyspy Serifos na Morzu Egejskim, pożar który wybuchł w sobotę po południu, został opanowany, ale jego skutki są bardzo poważne. Ich szef ocenił, że na wyspie doszło do "biblijnej katastrofy".
"Ogień jest pod kontrolą (...). Teraz tylko obserwujemy. Spłonęła cała południowo-zachodnia część wyspy Serifos" - powiedział burmistrz Konstantinos Rewintis, cytowany przez portal eKathimerini.
Do czasu przybycia wsparcia z Aten w akcji gaśniczej na wyspie brał udział tylko jeden wóz strażacki z czterema strażakami, cysterny wodne, dwa samoloty i helikopter. Przed godz. 11 w sobotę na wyspę wypłynęło z portu w Pireusie 22 dodatkowych strażaków i 11 pojazdów gaśniczych.
Mieszkańcy wielu miejscowości otrzymali wezwania do ewakuacji w związku z szybkim rozprzestrzenianiem się ognia spowodowanym przez silny wiatr.
W sobotę burmistrz, odnosząc się do sytuacji na wyspie, mówił o "biblijnej katastrofie". "Front ma długość 15 km. Mówimy tu o ogromnym zniszczeniu. Spalone domy, spalone magazyny" - powiadomił.
Wyspa Serifos, należąca do archipelagu Cyklad, jest na stałe zamieszkana przez nieco ponad 1000 osób.
W sobotę w Grecji wybuchło ok. 50 pożarów, a połowa kraju w weekend jest objęta strefą podwyższonego ryzyka pożarowego.