- Ludzie chcą bronić swojej ziemi, bo uważają, że rząd w Kijowie nie robi tego, albo nie jest w stanie tego zrobić - mówił korespondent Telewizji Republika na Ukrainie Jan Pawlicki.
Pawlicki obecnie znajduje się w bazie leśne wojsk ukraińskich, około 110 km od linii frontu. Jak tłumaczył na na antenie Telewizji Republika, nie może podać swojej dokładnej lokalizacji ponieważ jest to tajemnica wojskowa.
W bazie odbywają się w tej chwili szkolenia ze instruktaż dla ochotników. - Część z tych ludzi przeszła szkolenie wojskowe - mówił Pawlicki. - Te formacje ochotnicze, które jednoczy Prawy Sektor zakładają, że kiedy rząd w Kijowie będzie chciał oddać obwód doniecki, to wtedy oni będą na tej przyszłej granicy - mówił .
Jak tłumaczył w tej chwili w okolicach Doniecka siły rosyjskie próbują wypychać wojska ukraińskie. - To jest takie miejsce, które wcina się klinem w te pozycje rosyjskie w Doniecku - stwierdził.
Opisując sytuację w miejscowości Pisky, w której wczoraj była ekipa Telewizji Republika, dziennikarz podkreślił, że chociaż nie wykorzystywany jest ciężki sprzęt wojskowy to ciągle trwa tam ostrzał. - Cały czas trwa tam wymiana ognia (...) wczoraj w czasie naszej wizyty ranne zostały trzy osoby - dodał. Pawlicki podkreślił też, że powtarzane w ciągu dnia ostrzały, w nocy zamieniają się w regularne starcia wojsk ukraińskich i rosyjskich. - Myśmy nie byli świadkami tej nocnej walki - dodał.
Zgodnie z zawartymi 12 lutego w Mińsku porozumieniami pokojowymi, na wschodniej Ukrainie od 15 lutego miało obowiązywać zawieszenie broni. Następnie z obu stron linii walk w ciągu 14 dni miało być wycofane ciężkie uzbrojenie i wytyczona strefa buforowa o szerokości od 50 do 70 km. Termin ten nie został dotrzymany.
W #Pisky koło #DonetskAirport ciągły ostrzał z broni strzeleckiej i granatników automatycznych #Ukraine pic.twitter.com/6fV9m45GzC
— Jan Pawlicki (@Jan_Pawlicki) marzec 7, 2015