Panika w sklepach na Ukrainie: Ludzie wykupują wszystko
Przerażeni pikującym kursem hrywny Ukraińcy ruszyli w tych dniach do sklepów, by nabyć tam najważniejsze artykuły spożywcze. W kijowskich supermarketach półki z kaszą, olejem, mąką i solą są puste.
Za jednego dolara na rynku płacono dziś 29,5 hrywny. Jeszcze we wtorek za dolara w kijowskich kantorach oferowano za 28,7 hrywny. Na początku ubiegłego tygodnia za dolara płacono 26,04 hrywny.
– Kupujemy na zapas, bo nie wiemy, co będzie dalej. Trzeba się zabezpieczyć – mówi klientka jednego z marketów w Kijowie.
Ze sklepowych półek znikają produkty pierwszej potrzeby. Olej słonecznikowy po 19 hrywien (ok. 2 złotych) za litrową butelkę jest rozchwytywany na bieżąco. Litr oliwy z oliwek kosztuje 200 hrywien, co w przeliczeniu według kursu średniego NBP stanowi ok. 22 złotych.
W sklepach kolejki, jakich nie widziano tu od lat. W czwartek późnym wieczorem do kasy w jednym z największych marketów stało około 30 osób. „Jest koniec miesiąca, ludzie dostali wypłaty i szaleją. Boją się wzrostu cen. Sama wzięłam 5 kilogramów hreczki” – tłumaczy kasjerka, mówiąc o kaszy gryczanej.
Dużym popytem cieszą się elektronika, odzież i obuwie, które przywieziono na Ukrainę jeszcze po „starych” cenach. Parę butów sportowych bardzo dobrej marki można nabyć dziś po ok. 80 złotych. 42-calowy telewizor średniej klasy kosztuje ok. tysiąca złotych.
W środę Narodowy Bank Ukrainy (NBU) cofnął swoją wcześniejszą decyzję o trzydniowym zakazie realizowania przez banki zakupu walut na polecenie klientów.
NBU zakazał wówczas do piątku, 27 lutego, handlu walutami na polecenie klientów w sytuacji gwałtownego osłabienia się hrywny. W oświadczeniu poinformowano, że zakaz nałożono, "aby podtrzymać stabilność waluty i ograniczyć nieuzasadniony popyt na dewizy ze strony klientów".
Decyzja zapadła dzień po tym, jak kurs hrywny spadł o 11,1 proc., mimo wprowadzonych na początku tygodnia ograniczeń w handlu dewizami. Część z nich została również cofnięta przez NBU.
Kroki banku centralnego ostro skrytykował premier Ukrainy Arsenij Jaceniuk, uznając je za szkodliwe dla gospodarki.
– Rano z internetu dowiedziałem się, że bank centralny podjął samodzielnie i bez konsultacji decyzję o zamknięciu międzybankowego rynku walutowego, co nie dodaje stabilności walucie narodowej – mówił w środę.
Jaceniuk ocenił, że "ma to bardzo złożony i negatywny wpływ" na gospodarkę Ukrainy, równowagę systemu finansowego i kurs wymiany walut.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Pomoc dla uchodźców z Donbasu. "Codziennie zgłaszają się do nas nowe rodziny" [GALERIA]