11 kwietnia 1971 roku urodził się Tomasz Gollob — najbardziej utytułowany zawodnik w historii polskiego żużla. „Przyciągnął do tego sportu nie tylko kibiców, ale też masę prężnych sponsorów” — wspominał przyjaciel legendarnego zawodnika i dziennikarz sportowy Dariusz Ostafiński.
Wszystkie indywidualne osiągnięcia Golloba ciężko zliczyć. Urodzony w Bydgoszczy żużlowiec siedmiokrotnie stawał na podium cyklu indywidualnych mistrzostw świata. W 2010 roku do dwóch srebrnych i czterech brązowych krążków wreszcie dołożył medal z najcenniejszego kruszcu. Według Ostafińskiego pomogła mu w tym zmiana nastawienia do otaczającego go świata — poinformował w niedzielę portal polskieradio24.pl.
- Utkwiła mi w pamięci jego przemiana. Stał się bardziej otwarty na ludzi. Na początku kariery był człowiekiem dość nieufnym w stosunku do tych, którzy go nie znali. Z czasem to zaczęło się zmieniać. Stopniowo zaczął się otwierać. Myślę, że ta zmiana pomogła mu sięgnąć po upragniony tytuł — zaznaczył Ostafiński.
Wraz z reprezentacją Polski Gollob sześciokrotnie zostawał drużynowym mistrzem świata. Przez lata dominował też na krajowym podwórku: osiem razy zakładał czapkę Kadyrowa przeznaczoną dla indywidualnego mistrza Polski. Siedmiokrotnie (pięć razy z Polonią Bydgoszcz i dwukrotnie z Unią Tarnów) zostawał drużynowym mistrzem kraju, a aż 11 razy zwyciężał w rywalizacji par.
Dla polskiego żużla na przełomie wieków był kimś takim jak Adam Małysz dla skoków narciarskich
- Każdy sport potrzebuje wybitnej jednostki, która będzie kołem zamachowym dyscypliny. Gollob, dzięki swoim umiejętnościom, technice, widowiskowej jeździe, był kimś takim. Tak stworzyła się legenda zawodnika, który przyciągnął do żużla nie tylko kibiców, ale też całą masę prężnych sponsorów — zauważył Ostafiński.
W 2010 roku Gollob został drugim, po Jerzym Szczakielu, indywidualnym mistrzem świata z naszego kraju. Dziewięć lat później jego osiągnięcie powtórzył Bartosz Zmarzlik, który na początku profesjonalnej kariery zetknął się z Gollobem jeżdżącym wówczas w barwach Stali Gorzów.
- Zmarzlik w fajny sposób kontynuuje to, co zaczął Tomek. Pamiętajmy zresztą, że jest jego wychowankiem. Podpatrywał go podczas wspólnej jazdy — podkreślił Dariusz Ostafiński.
Gorzowianin jest godnym następcą Golloba
- Przez lata mieliśmy choćby Jarosława Hampela, który w 2010 roku walczył z Gollobem o tytuł. Dzisiaj następcą Tomka, zawodnikiem światowego formatu jest Zmarzlik. Mamy jedną wybitną jednostkę i grupę pościgową, która jednak jest zdecydowanie z tyłu za plecami Bartka — ocenił.
23 kwietnia 2017 roku to najgorszy dzień w życiu zwycięzcy 22 turniejów z cyklu Grand Prix. Gollob, wówczas zawodnik MrGarden GKM Grudziądz, upadł podczas treningu przed zawodami motokrosowymi. W wyniku upadku odniósł poważne obrażenia kręgosłupa, doznał stłuczenia klatki piersiowej i płuc. Przeszedł wielogodzinną operację i utrzymywany był w stanie śpiączki farmakologicznej.
Były żużlowiec do dzisiaj musi poruszać się na wózku. Gollob ma za sobą nieudaną terapię niekonwencjonalną w Chinach w 2018 roku, po której jego nastawienie psychiczne uległo znacznemu pogorszeniu. Na szczęście z czasem zmieniło się na lepsze.
- Wydaje mi się, że Tomek uporał się z tą sytuacją psychicznie — ocenił Dariusz Ostafiński. - Oczywiście, czasem miewa trudne momenty, ale to normalne, kiedy człowiekowi dokucza potworny ból. Gdy Tomek ma dobry nastrój, można z nim rozmawiać o wszystkim. Nie mówi może już o tym, żeby stanąć na nogi, ale skupia się na pokonaniu bólu, który wiąże się z urazem — przyznał.