„Ola jest ogniem, ja zawsze byłem wodą. Tworzymy zgrany zespół” - powiedział Mateusz Mirosław, szkoleniowiec i zarazem mąż mistrzyni olimpijskiej we wspinaczce sportowej na czas Aleksandry Mirosław. Dodał, że w sporcie ciężko było mu się odnaleźć w roli zawodnika, ale dobrze czuje się jako trener.
Aleksandra Mirosław w środowym finale wspinaczki na czas o 0,08 s pokonała Chinkę Lijuan Deng. To pierwsze polskie złoto w stolicy Francji. W wyścigu o brąz Aleksandra Kałucka była lepsza od 25-letniej Indonezyjki Rajiah Sallsabillach. „Ola jest na pewno ogniem, a ja zawsze byłem wodą. Czy przeciwieństwa się przyciągają? Na początku tak. Ciężko to określić, czy to było nasze wspólne marzenie, ten złoty medal, ja nie jestem w stanie na to pytanie odpowiedzieć. My raczej nie mamy marzeń sportowych, ale cele. Marzenia ciężko do końca zapisać. Mamy jasno określone cele, połączone z określoną datą. Sam moment zdobycia medalu przez Olę to było natomiast uczucie spełnienia marzeń” - powiedział trener i mąż złotej medalistki Mateusz Mirosław.
Mirosław przyznał, że podczas finałów wszystkiego było dużo - było bardzo głośno i trzeba mieć „wodze, żeby skontrolować te emocje, szczególnie w czasie startu. Wzruszenie jednak na pewno było” - dodał po chwili.
„Na szczęście nie jestem zawodnikiem. Ola jest tym mistrzem, który potrafi się skupić na zadaniu i je wykonać - obojętnie jak niesprzyjające będą warunki, jak głośno będzie. Ona to dopracowała do perfekcji. W dość młodym wieku odkryłem, że nie będę dobrym zawodnikiem. Jestem osobą wysoko reaktywną. Stres, który przyjmuję, jest spotęgowany. Dzięki temu również odkryłem, że mogę być dobrym trenerem, bo więcej rzeczy widzę i słyszę. W sporcie trudno było mi się odnaleźć w roli zawodnika, ale dobrze czuję się jako trener” - podsumował wspomnienia.
Przyznał, że w Polsce już po igrzyskach w Tokio, gdzie jego żona była czwarta w łączonej rywalizacji wspinaczkowej, pojawiło się bardzo duże zainteresowanie wspinaczką. „Grupy wspinaczkowe dla dzieci na ściankach są pełne. Czasami brakuje miejsc. Powstają nowe obiekty. W weekend przychodzą się powspinać dorośli. Po wczorajszym sukcesie Oli i Oli Kałuckiej pewnie zainteresowanie będzie jeszcze większe, z czego się bardzo cieszymy” - powiedział Mirosław.
Zapytany o igrzyska w Los Angeles w 2028 roku, odpowiedział, że w tym momencie chcą się cieszyć tym, co jest „tu i teraz. Nie wiem jeszcze, czy będzie okazja zwiedzić Paryż. Staramy się cieszyć i być blisko siebie” - podkreślił. Na pytanie, czy może wspólnie wybiorą się na wieżę Eiffla roześmiał się i odparł: „Na szczęście Ola ma trochę tej wieży Eiffla na medalu”.
Wideo dostępne na: https://wideo.pap.pl/videos/75102/ i https://wideo.pap.pl/videos/75101/ (wersja surowa do edycji).