Marcin Gortat zdobył siedem punktów i miał 11 zbiórek, a jego Washington Wizards w meczu koszykarskiej ligi NBA pokonali na własnym parkiecie broniących tytułu San Antonio Spurs 101:93. To ich czwarta z rzędu wygrana roli gospodarza.
W drugiej i ostatniej w sezonie konfrontacji obu drużyn "Czarodzieje" zrewanżowali się rywalom za porażkę 92:101 w San Antonio sprzed dziesięciu dni.
Przerwali tym samym serię 17 kolejnych przegranych z ekipą z Teksasu, której nie byli w stanie pokonać od 12 listopada 2005 roku.
Polski środkowy grał 28 minut i był najlepiej zbierającym zespołu. Trafił trzy z sześciu rzutów za dwa punkty i jeden z dwóch wolnych, zebrał 11 piłek w obronie, wyrównując swój rekord sezonu w tym elemencie gry. Miał także stratę i faul.
Najwięcej punktów dla gospodarzy zdobyli John Wall – 25 i osiem asyst oraz rewelacyjnie spisujący się ostatnio zmiennik Gortata, Francuz Kevin Saraphin – 17 (6/8 za dwa, 5/5 z wolnych), osiem zbiórek, asysta i blok. Paul Pierce i Bradley Beal dorzucili po 13, a Kris Huphries – 10 i osiem zb.
W zespole "Ostróg", który w przeddzień meczu, jako urzędujący mistrz, spotkał się w Białym Domu z prezydentem Barackiem Obamą, wyróżnili się Francuz Tony Parker – 14, Australijczyk Patty Mills – 12, Tim Duncan – 11 i 12 zb. (to jego 815. double-double w karierze, dzięki czemu awansował na piąte miejsce klasyfikacji wszech czasów, przed Karla Malone’a) oraz Danny Green i Brazylijczyk Tiago Splitter - po 10.
Trener Gregg Popovich nie mógł skorzystać we wtorek z kontuzjowanych Kawhiego Leonarda i Włocha Marco Belinellego.
Gortat bardzo dobrze rozpoczął spotkanie. W pierwszej kwarcie, w której jego drużyna przegrywała tylko w początkowej fazie i ostatecznie wygrała ją 31:24, trafiając 61 procent rzutów z gry, zdobył sześć punktów przy stuprocentowej skuteczności i miał sześć zbiórek. Z powodzeniem utrudniał też ataki gwiazdorowi rywali Duncanowi.
Potem reprezentant Polski nie trafił już żadnego rzutu z gry, ale jego drużyna cały czas prowadziła (43:33 w drugiej odsłonie, 51:48 do przerwy), podczas gdy koszykarze San Antonio starali się odrabiać straty.
Najwyższe prowadzenie ekipa trenera Randy'ego Wittmana uzyskała na początku drugiej połowy (59:48), ale rywale nie myśleli się poddawać.
Najciekawsze rzeczy działy się w czwartej kwarcie, w której Gortat grał tylko pierwsze 53 sekundy. Gospodarze rozpoczynali ją przy prowadzeniu 75:72. To dawało ich kibicom powody do optymizmu, gdyż do wtorku "Czarodzieje" wygrali wszystkie 22 spotkania, w których prowadzili po trzech odsłonach.
Zespół z San Antonio po dwóch minutach gry wyszedł jednak na pierwsze od inauguracyjnego fragmentu meczu prowadzenie (76:75) i od tego momentu zaczęła się wymiana kosz za kosz.
Ostoją ekipy gospodarzy był w tym okresie Seraphin, który zdobył dziewięć kolejnych punktów dla Wizard, a w całej kwarcie 11. Pod obydwiema tablicami grał zdecydowanie, twardo i skutecznie, dobijając niecelne rzuty partnerów czy blokując rywali. Dobrą grą uczcił Wieczór Francuski, obchodzony we wtorek w hali Verizon Center.
Na 6.50 min. przed końcem meczu Spurs prowadzili 85:83. Od tego momentu dobrze broniący "Czarodzieje" (bloki Seraphina na Jeffie Ayresie i Beala na Parkerze, straty Argentyńczyka Manu Ginobilego w kolejnych akcjach) pozwolili im jednak zdobyć już tylko osiem punktów, a sami powiększyli dorobek o 18.
Z 22 spotkań w sezonie, w których ich rywale nie przekroczyli 100-punktowej zdobyczy, gracze ze stolicy wygrali 21.
Z dorobkiem 26 zwycięstw i 12 porażek zespół z Waszyngtonu jest wiceliderem Konferencji Wschodniej, za Atlanta Hawks (30-8), a przed Toronto Raptors (25-12). Spurs (23-16) zajmują siódmą lokatę na Zachodzie.
Wtorkowym meczem Wizards rozpoczęli serię czterech spotkań w ciągu pięciu dniu. Już w środę zmierzą się na wyjeździe z depczącymi im po piętach Chicago Bulls (26-13). Natomiast w piątek i w sobotę spotkają się dwukrotnie z Brooklyn Nets (16-22) - u siebie i w hali przeciwnika.