Szwajcaria pokonała w Lille Francję 3:1 w finale tenisowego Pucharu Davisa i po raz pierwszy w historii zdobyła to trofeum. O triumfie Helwetów zdecydowało niedzielne zwycięstwo Rogera Federera nad Richardem Gasquetem 6:4, 6:2, 6:2.
Występ wicelidera światowego rankingu Federera w finale długo stał pod znakiem zapytania ze względu na ból pleców. W piątek uległ co prawda Gaelowi Monfilsowi 1:6, 4:6, 3:6, ale w sobotę wspólnie ze Stanem Wawrinką wywalczyli punkt w deblu, a w niedzielę przypieczętował sukces swojej drużyny.
- Ciężko o to walczyliśmy. Cieszę się, że udało mi się zachować spokój i zagrać dobry mecz. Jestem bardzo szczęśliwy. Wszyscy w zespole ciężko pracowali, abym był gotowy do tego spotkania. Stan włożył wiele wysiłku w trakcie swoich startów w minionym roku. W ten weekend zagrał niesamowicie, dzięki czemu miałem szansę rozstrzygnąć losy rywalizacji - powiedział Federer.
Francuzi w ostatniej chwili zdecydowali, że przeciw Federerowi zagra Gasquet, który zastąpił Jo-Wilfrieda Tsongę.
- To zwycięstwo nie jest dla mnie. Jestem szczęśliwy, że mogliśmy dożyć tego wielkiego, historycznego momentu w tenisie dla naszego kraju - dodał 17-krotny triumfator turniejów wielkoszlemowych.
Rozegranie drugiego niedzielnego meczu pomiędzy Wawrinką a Monfilsem nie było konieczne do wyłonienia zwycięzcy.
- To pierwszy raz, kiedy Roger zagrał na takim poziomie przeciwko nam. Teraz myślę, że wspólnie z zawodnikami wszystko zrobiliśmy dobrze. Szwajcarzy po prostu byli od nas lepsi - przyznał kapitan Francuzów Arnaud Clement.
Finał był rozgrywany na stadionie piłkarskim. Pierwszy pojedynek singlowy Wawrinki z Tsongą obejrzało w piątek 27 432 widzów, co jest nowym rekordem pod względem frekwencji kibiców.