Po pierwszym konkursie skoków narciarskich w sezonie 2015/2016 można powiedzieć bardzo mało o formie polskich zawodników. Wszyscy Polscy skoczkowie oddawali równe, przeciętne skoki, które w zawodach indywidualnych nie dałyby wysokich lokat. W premierowym konkursie drużynowym w Klingenthal zwyciężyli gospodarze z Niemiec, prowadząc ciekawy pojedynek ze Słowenią. Polska minimalnie przegrała walkę o piątą lokatę i ostatecznie zajęła przeciętne szóste miejsce.
W pierwszej serii najsłabiej z naszych reprezentantów wypadł Klemens Murańka, który skoczył tylko 118 metrów. Maciej Kot i Jan Ziobro zanotowali niezłe próby, pierwszy skoczył 126 metrów a drugi o metr dalej. Po trzech skokach polska zajmowała szóste miejsce, z niewielką stratą do piątej Austrii. Natomiast Czesi ustępowali nam tylko o jedną dziesiątą punktu, będąc na siódmym miejscu. Skok Kamila Stocha miał zaważyć o naszej pozycji po pierwszej rundzie. Lider naszej reprezentacji oddał próbę na odległość 126 metrów, jednak Roman Koudelka skoczył dwa i pół metra dalej. Fenomenalne zakończenie pierwszej rundy zaserwowali kibicom Freund i Prevc. Słoweniec oddał najdalszy skok konkursu na odległość 139 metrów, jednak Niemiec nie pozostał rywalowi dłużny i wylądował tylko pół metra bliżej. Pierwszą serię reprezentacja Polski zakończyła na szóstej pozycji, z minimalną stratą niemal trzech punktów do Czechów. Stało się tak ponieważ jeden z norweskich skoczków został zdyskwalifikowany i Norwegowie spadli poza stawkę awansującą do drugiej odsłony konkursu. Za naszymi plecami uplasowali się na ostatnim premiowanym miejscu Finowie, ponieważ zdyskwalifikowani zostali również Rosjanie. Szwajcaria skończyła na siódmym ze znaczną stratą do Polski. Przed nami na piątym miejscu skończyli Czesi, na czwartym Japończycy, którzy prowadzili bój o podium z trzecią po półmetku Austrią. Wiceliderami byli Niemcy, a prowadziła Słowenia. Fenomenalne zakończenie zaserwowali kibicom Freund i Prevc. Słoweniec oddał najdalszy skok konkursu na odległość 139 metrów, jednak Niemiec nie pozostał rywalowi dłużny i wylądował tylko pół metra bliżej. W finałowej serii celem naszej reprezentacji było wyprzedzenie Czechów. Niestety już pierwszy skok drugiej serii w wykonaniu Maciej Kota nie był najlepszy. Skoczył tylko 122 m, przy 126,5 Jakuba Jandy. Po tej próbie traciliśmy już prawie piętnaście punktów do Czechów. W drugiej i trzeciej grupie rywalizacji uzyskaliśmy przewagę nad naszymi południowymi sąsiadami. Skoki na odległości 124,5 metra Klemensa Murańki oraz 128,5 metra Jana Ziobry, dały drużynie Łukasza Kruczka przewagę 1,2 punktu. O wszystkim miała zaważyć ostatnia grupa skaczących, w której występował Kamil Stoch, żądny rewanżu za pierwszy pojedynek z Romanem Koudelką. W przedostatniej grupie skoczków na prowadzenie wyszła reprezentacja Niemiec, za sprawą odległości 132, 5 metrów Freitaga. Natomiast Japończycy stracili szansę nadrobienia dystansu punktowego do Austriaków. W ostatnim skoku Kamil Stoch skoczył 125 metrów, czyli pięć metrów krócej od Koudelki, co zepchnęło nas ostatecznie na szóste miejsce. Na zakończenie Prevc skoczył 132 metry, natomiast Freund przypieczętował zwycięstwo Niemiec lądując o cztery metry dalej.
W konkursie zwyciężyli Niemcy z przewagą nieco ponad 20 punktów nad Słoweńcami. Na najniższym stopniu podium stanęła Austria, a za nią uplasowali się Japończycy. Piąta reprezentacja Czech wyprzedziła Polaków o tylko 6,6 punktu, co po ośmiu skokach jest naprawdę niewielką różnicą. Już 22 listopada pierwszy konkurs indywidualny na skoczni w niemieckim Klingenthal.
Najnowsze
Republika zdominowała konkurencję w Święto Niepodległości - rekordowa oglądalność i wyświetlenia w Internecie