55. reprezentacja rankingu FIFA ogrywa Francję - aktualnego mistrza świata 2:0 w meczu który “nie powinien być rozegrany.” - podkreśla stacja telewizyjna Yle.
Pierwotnie mecz Francja-Finlandia miał się odbyć w marcu tego tego roku. W związku z pandemią Covid-19 spotkanie zostało przełożone na listopad i zostało rozegrane przy pustym stadionie, kiedy na ulicach Paryża była godzina policyjna.
Meczów towarzyskich jest obecnie więcej niż powinno się odbyć w jesiennym kalendarzu. Powodem takiego tempa są przede wszystkim umowy telewizyjne, które podpisało UEFA.
Na boisku pojawiają się nowi zawodnicy, rezerwowi oraz debiutanci. Tak było też w przypadku meczu z Francją. Nie zmienia to jednak faktu, że zwycięstwo nad aktualnym mistrzem świata jest powodem do dumy i radości dla wszystkich Finlandczyków.
Debiutanci strzelili Francuzom dwie bramki w trzy minuty. Pierwszą strzelił Marcus Fors a drugą Onni Valakari.
- Było czuć, że piłka idealnie naszła na nogę - powiedział Valakari.
- Zwycięstwo nad Francją wzmocniło pewność siebie zespołu; spójna gra drużynowa dała efekt – ocenił fiński selekcjoner Markku Kanerva.
Kolejny mecz "Puchaczów” już w niedzielę w Sofii. Ich rywalem w meczu Ligi Narodów będzie Bułgaria.