Trzykrotna mistrzyni olimpijska w rzucie młotem Anita Włodarczyk uzyskała 71,06 m i z trudem zakwalifikowała się do finału igrzysk olimpijskich w Paryżu. „Są spore rezerwy, nie denerwowałam się. Na treningach młot lata na 73-74 metry” - powiedziała chorąża polskiej reprezentacji.
W eliminacjach odpadła Malwina Kopron. Swój najlepszy rezultat Anita Włodarczyk uzyskała w trzeciej próbie. W pierwszej rzuciła o dwa centymetry mniej, a w drugiej miała 70,41. Biorąc pod uwagę wyniki obu grup, rekordzistce świata (82,98) dało to 12. lokatę - ostatnią premiowaną awansem. „Nie stresowałam się. To nie był po prostu mój dzień, więc zrobiłam swoje. Teraz wyniki z eliminacji nie mają już żadnego znaczenia” - powiedziała Włodarczyk.
Przyznała, że są duże rezerwy, które zamierza wykorzystać w finale. Przekonywała, że na treningach młot lata na odległość 73-74 metrów, a ona nie jest zawodniczką treningową. „Czekam ze spokojem na finał. Atmosfera na Stade France jest super. Przypomniały mi się igrzyska w Londynie” - wspomniała mistrzyni.
Zdaniem Włodarczyk faworytką będzie Kanadyjka Camryn Rogers. „Widziałam jak ona trenuje. Na siłowni bije wszystkie moje rekordy, nie miałabym z nią szans. Jest bardzo silna. Nie interesuje się, skąd w Kanadzie taki progres w rzucie młotem, nie zastanawiałam się nad tym” - powiedziała Polka. Rogers miała w eliminacjach drugi wynik - 74,69. Najlepsza była Finka Krista Tervo, osiągając 74,79, co jest rekordem kraju. „Spodziewałam się lepszych wyników w eliminacjach po rywalkach” - podsumowała Włodarczyk.
Startująca w grupie A Kopron, z najlepszym rzutem na 67,68, została sklasyfikowana na 23. pozycji. Walkę o medale w tej konkurencji zaplanowano na wtorek.