Wczoraj do półfinału Ligi Mistrzów awansowały Manchester City i Real Madryt dziś najlepsza czwórka zostanie uzupełniona o dwie kolejne drużyny. W meczach ćwierćfinałowych Atletico na swoim stadionie będzie się chciało zrewanżować za porażkę 1:2 w pierwszym meczu z Barceloną, zaś Bayern ze skromną jednobramkową zaliczką wybierze się do Lizbony.
Wygląda na to, że Duma Katalonii znalazła się w dołku. Świadczyć mogą o tym dwa ostatnie przegrane mecze w lidze, w szczególności zaś porażka w zeszły weekend w spotkaniu z Realem Sociedad 0:1. Również w starciu na Camp Nou z Atletico Barcelona nie pokazała wielkiej formy, a do wygranej w tamtej potyczce wydatnie przyczyniła się czerwona kartka dla Fernando Torresa i gra gospodarzy w przewadze. To wszystko dobre wiadomości dla drużyny Diego Simeone przed rewanżem, jednak statystyki są nieubłagane. Odkąd Kataloński klub prowadzi Luis Enrique Atletico przegrało wszystkie siedem spotkań z Barcą. W dodatku w Madrycie nie zagra ze względu na wspomnianą już czerwoną kartkę strzelec gola z pierwszego meczu, znajdujący się w wysokiej formie Fernando Torres. Mimo to wydaje się, że mocno zmotywowane Atletico ma dużą szansę na sprawienie w środę niespodzianki.
Na sensację z kolei liczyć będą kibice Benfiki. Ich ulubieńcy przegrali na Alianz Arena tylko 0:1 i teraz mają wielką ochotę by wykorzystać atut własnego boiska i przeciętną formę Bayernu by wyeliminować niemieckiego potentata z rozgrywek. Bawarczycy w ostatnim ligowym spotkaniu uporali się 3:1 ze Stuttgartem, ale znowu nie był to w ich wykonaniu porywający występ. Jednak nawet pomimo być może mniej efektownej gry w ostatnich meczach, podopieczni Pepa Guardioli cały czas wygrywają, trudno więc mówić o kryzysie niemieckiej drużyny. Ciężko też w takich kategoriach oceniać serię trzech spotkań bez strzelonego gola przez Roberta Lewandowskiego, jednak Polski napastnik na pewno będzie chciał się w środę przełamać. Bayern pozostaje więc faworytem starcia z Benficą, zwłaszcza że portugalski zespół będzie osłabiony przez nieobecność Brazylijczyka Jonasa, który był jednym z najlepszych graczy Smoków w pierwszym spotkaniu.