Dwie dogrywki w NBA, wielki powrót Curry'ego
Golden State Warriors pokonali na wyjeździe po dogrywce drużynę Portland Trail Blazers 132:125 i w serii do czterech zwycięstw prowadzą już 3-1. Wielki udział w tym zwycięstwie miał powracający po kontuzji Stephen Curry, który w dodatkowym czasie gry rzucił 17 z 21 punktów swojego zespołu. Na wschodzie Miami Heat wygrali na własnym parkiecie również po dogrywce 94:87, w tej rywalizacji jest 2-2.
Trail Blazers lepiej weszli w mecz przeciwko najlepszej drużynie sezonu regularnego. Pierwszą kwartę wygrali ośmioma, a po dwóch prowadzili już dziesięcioma punktami. Wojownicy odrobili straty w trzeciej odsłonie. Curry, który wszedł z ławki wciąż oszczędzany po urazie, długo szukał swojego rytmu. Dość powiedzieć, że pierwszy rzut za trzy trafił dopiero w czwartej kwarcie. Im dłużej trwał mecz, tym lepiej grał gwiazdor drużyny z Oakland, dopiero co wybrany MVP sezonu zasadniczego. Jeszcze na zakończenie regulaminowego czasu spudłował rzut, który mógł dać jego drużynie zwycięstwo, ale potem nastąpiła dogrywka i prawdziwa eksplozja formy Curry'ego. W dodatkowym czasie trafiał już seryjnie i zdobył 17 z 21 punktów swojego zespołu doprowadzając go do zwycięstwa.
W całym meczu lider Warriors zdobył 40 „oczek”, miał 9 zbiórek i 8 asyst. Dzielnie wspomagali go Draymond Green – 21 punktów i 9 zbiórek oraz Klay Thompson – 23 punkty. Drużynę gospodarzy prowadzili Damian Lilard – 36 punktów, 10 asyst i C. J. McCollum – 24 punkty. Golden State Warriors prowadzą już 3-1 w rywalizacji z Trail Blazers i w środę na własnym parkiecie będą mieli okazję by zakończyć serię i awansować do finału Konferencji Zachodniej.
Tymczasem na wschodzie po bardzo wyrównanym meczu zakończonym dogrywką Miami Heat wyrównali na 2-2 stan rywalizacji z Toronto Raptors. Bohaterem meczu był Dwayne Wade, który trafił na 12 sekund przed końcem regulaminowego czasu gry doprowadzając do dogrywki. W tej ekipa z Miami poradziła już sobie łatwiej pozwalając rywalom zdobyć jedynie 4 punkty. W całym spotkaniu Wade zdobył 30 „oczek”, żaden inny koszykarz nie przekroczył dwudziestu.