Jeśli dziewiąty etap był dla zawodników piekłem, to wczorajsze zmagania na wydmach Fiambali były prawdziwą rajdową apokalipsą. Praktycznie nikt nie ustrzegł się błędów, a wiele załóg traciło po kilka godzin, na szukanie trasy przygotowanej przez legendę Dakaru i aktualnego dyrektora sportowego rajdu, Marca Come. Ponownie odcinek specjalny został skrócony. Tym razem nie z powodu ekstremalnych temperatur, a potężnych burz, które przeszły nad trasą etapu i zamieniły wyschnięte koryta w nieprzejezdne grząskie brody. Pomimo takiego zabiegu wielu kierowców na mecie zameldowało się po zachodzie słońca. Już dzień wcześniej kierowcy mieli spore problemy z pokonaniem trasy, był to tylko przedsmak tego co czekało ich w centrum piaskowego piekła. Na szczęście wszyscy polscy kierowcy ponownie zameldowali się na mecie.
Przy pokonywaniu zdradzieckich wydm Fiambalii, kluczem do dobrego wyniku jest bezbłędna nawigacja. Ta sztuka udała się naszemu motocykliście Kubie Piątkowi, który wyrasta na bohatera Orlen Team. Młody, stawiający pierwsze kroki w profesjonalnej rywalizacji, motocyklista osiągnął najlepszy rezultat, podczas dotychczasowych swoich startów na Dakarze i awansował do drugiej dziesiątki w klasyfikacji generalnej.
Największym przegranym wczorajszego etapu okazał się Carlos Sainz, dotychczasowy lider 30 kilometrów przed metą uszkodził skrzynię biegów. Usterka okazała się niemożliwa do naprawienia. Sainz w przeciwieństwie do Marka Dąbrowskiego, Jacka Czachora i Adama Małysza, którzy wcześniej znaleźli się w identycznej sytuacji, wycofał się z dalszej rywalizacji. Miejsce lidera ponownie zajął Stephane Peterhansel, który wygrał wczorajszy etap i ma już godzinę przewagi nad vice-liderem rajdu - Nasserem Al-Attiyah.
Wśród reprezentantów Orlen Team najszybsi okazali się Dąbrowski z Czachorem. Weterani Dakaru kapitalnie przejechali pierwszą część wczorajszego oes-u. Ustrzegli się nawigacyjnych błędów i na półmetku byli klasyfikowani z piątym czasem. Niestety pod koniec stracili kilkadziesiąt minut na odkopanie swojej Toyoty. Ostatecznie zajęli 13 miejsce, nie licząc prologu był to najlepszy występ polskiej załogi podczas tegorocznego Dakaru. Kuba Przygoński po raz kolejny miał problemy techniczne. Tym razem jego szanse na lepszy rezultat przekreślił, ukryty pod piaskiem głaz, który przebił oponę i złamał felgę. W dodatku Kuba przez ponad godzinę błąkał się po pustyni, dzięki pomocy ze strony kibiców wrócił na trasę. Przygoński finalnie spadł w klasyfikacji generalnej na 17 pozycję. Ponownie największe problemy przeżywał Adam Małysz. Po kłopotach zdrowotnych i ciągłych usterkach technicznych, tym razem Małysz miał utrudnione zadanie z powodu odległego miejsca startowego. Wśród rozjeżdżających trasę ciężarówek, trudno osiągnąć dobry rezultat.