Przegrały z Serbkami, ale pokazały waleczność i hart ducha. Dziękujemy!!!
Polskie siatkarki przegrały w Gliwicach z Serbią 2:3 (25:21, 21:25, 19:25, 26:24, 14:16) w ćwierćfinale mistrzostw świata rozgrywanych w Polsce i Holandii. W środowym półfinale Serbki zagrają z Amerykankami, które wygrały z Turcją 3:0.
Biało-czerwone odpadły z turnieju.
Polska: Joanna Wołosz, Agnieszka Korneluk, Kamila Witkowska, Zuzanna Górecka, Magdalena Stysiak, Olivia Różański – Maria Stenzel (libero) oraz Aleksandra Szczygłowska, Weronika Szlagowska, Monika Gałkowska, Katarzyna Wenerska, Klaudia Alagierska-Szczepaniak.
Serbia: Bojana Drca, Bianka Busa, Tijana Boskovic, Brankica Mihajlovic, Maja Aleksic, Jovana Stevanovic, Teodora Pusic (libero) oraz Bojana Milenkovic, Sladjana Mirkovic, Ana Bjelica, Aleksandra Jegdic, Katarina Lazovic.
Broniące tytułu z 2018 roku Serbki nie przegrały meczu w tegorocznej imprezie.
Obie drużyny zmierzyły się już w fazie grupowej MŚ. W Łodzi Serbki wygrały 3:0. Ekipa trenera Stefano Lavariniego i polscy kibice liczyli we wtorek na udany rewanż. Wcześniejszy ćwierćfinał rozegrany w Arenie Gliwice był dość jednostronny. Reprezentacja USA wygrała go bardzo pewnie.
Polki awansowały do czołowej ósemki mistrzostw, co już było sukcesem, jako że poprzednio zdarzyło się to w 1962 roku, kiedy w Moskwie reprezentacja zajęła trzecie miejsce. Gliwicka hala była szczęśliwa dla polskich siatkarzy podczas wrześniowego mundialu. Wygrali tam w drodze do półfinału z Tunezją i USA.
Serbki, które we wcześniejszych meczach turnieju straciły tylko dwa sety, były faworytkami wieczornego spotkania i prowadziły 14:11, kiedy o przerwę poprosił trener Polek. Po chwili był remis po 14, a potem, po autowym ataku Bojany Milenkovic drużyna gospodarzy prowadziła 20:19. Miejscowi kibice zareagowali „meksykańską falą”, szkoleniowiec rywalek Daniele Santarelli – dwoma czasami. Biało-czerwone, dzięki dobrej grze obronnej i skutecznemu blokowi, powiększyły przewagę i wygrały seta do 21.
Druga partia zaczęła się od prowadzenia mistrzyń świata 6:1. Kiedy ich przewaga jeszcze wzrosła (21:13), wydawało się, że Polki niczego już nie osiągną. Tymczasem analiza wideo, o jaką poprosił selekcjoner Serbii, wyraźnie wybiła z rytmu jego ekipę. W efekcie biało-czerwone odrobiły część strat (20:22), ale ostatecznie po dwóch setach był remis.
Po zmianie stron drużyna trenera Lavariniego kilka razy potrafiła odrobić dwu-, trzypunktową stratę, niesiona dopingiem z trybun. Ostatni remis był przy stanie 18:18, później zespół gości wygrał sześć akcji z rzędu, co było decydujące. Przed rozpoczęciem czwartego seta polscy kibice (w hali zasiadły 7923 osoby) głośno dawali wyraz swojej wierze w zwycięstwo.
Serbki prowadziły (12:8), Polki starały się odrabiać straty, zdobyły trzy punkty z rzędu, ale później drużyna gości była dokładniejsza, skuteczniejsza, znów odskoczyła (21:17). Polki wyrównały na 24:24, a potem wyszły na prowadzenie i doprowadziły do tie-breaka. Emocjonującą, zaciętą końcówkę czwartego seta kibice oglądali na stojąco.
Decydująca partia była bardzo wyrównana. Biało-czerwone prowadziły 10:8, na boisku trwała walka o każdą piłkę, a w polskim kwadracie dla rezerwowych zawodniczki wesoło tańczyły w rytm muzyki. Tańczyli też widzowie w hali. Po asie Magdaleny Stysiak zespół Lavariniego prowadził 13:12, potem był remis 14:14. Ostatnie słowo należało jednak do zespołu Serbii. Mecz zagrywką skończyła Jovana Stevanovic.
Biało-czerwone ostatni raz wygrały z Serbią w czerwcu 2015 roku w półfinale Igrzysk Europejskich w Baku (3:2).
Polecamy Sejm. Wybór Marszałka
Wiadomości
Uprowadzili ich Rosjanie, teraz spotkali się z papieżem. "On dał nam do zrozumienia, że nas rozumie”
Wystawiono listy gończe za uczestnikami afery korupcyjnej na Ukrainie. Wśród ściganych jest współpracownik Zełenskiego
Najnowsze
Wystawiono listy gończe za uczestnikami afery korupcyjnej na Ukrainie. Wśród ściganych jest współpracownik Zełenskiego
Arent alarmuje: Jesteśmy w strefie wojny, a rząd nie panuje nad służbami
Czym ma być rzekome "weto marszałkowskie"? Czarzasty dalej brnie...