prof. Kik: Kryzys w służbie zdrowia zaczął się gdy rozdzielono ją na prywatną i publiczną
Tematem, który wciąż jest politycznym numerem jeden jest trwający protest lekarzy-rezydentów. Sytuację w studio Telewizji Republika komentowali prof. Kazimierz Kik, politolog, prof. Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach i Jarema Piekutowski, socjolog, publicysta „Nowej Konfederacji”. – Młodzi lekarze nie wystąpili przeciwko PiS-owi, a przeciwko temu ile zarabiają. Trudno nie skorzystać z tego, że jest nadwyżka w budżecie – ocenił prof. Kazimierz Kik.
– Przez ostatnie dziesięciolecia nikt nie mógł sobie poradzić z tym problemem. Służba zdrowia jest najgorszą branżą, najgorszym sektorem państwowości. Przywrócenie publicznej służby zdrowia to inny problem, bo działa też prywatna służba zdrowia. To kryzys publicznej służby zdrowia, nie całej. To problem zasadniczy, wszyscy wiemy, że mamy dodatkowo 4 miliardy na prywatną służbę zdrowia. Może problemem jest zarządzanie? Nie możemy sobie dać rady z pogmatwaniem – publiczna i prywatna służba zdrowia. Ten kryzys moim zdaniem pojawił się, gdy oba rodzaje służby uległy pogmatwaniu – dodał prof. Kazimierz Kik.
– To może być znaczące paliwo dla opozycji. PiS szedł do wyborów pod hasłem godnego życia, zauważył, że Polakom nie podoba się to co powiedział prezydent Komorowski – zmień pracę i weź kredyt. Mam wrażenie po słowach ministra Radziwiłła, że to jeszcze nie ten poziom zagrożenia – drugi. Kiedy obserwuję reformy, które próbuje przeprowadzić PiS- to jest to wymiana ludzi, a chodzi o zmianę zasad. Przypominam, że lekarze mówią też o zmniejszeniu biurokracji. Może należy zmienić system, a nie ludzi? – pyta Jarema Piekutowski.
"Wzrost sondażowy to głos ludzi, którzy zobaczyli nadzieję"
A może problem leży w niewłaściwym doborze ministra zdrowia? – Wśród polityków jest grupa dobrych polityków i takich, którzy są tłem. Ja zadaję inne pytanie – czy może uzdrowić publiczną służbę zdrowia przedstawiciel prywatnej służby zdrowia? Publiczną służbę zdrowia może uzdrowić tylko fachowiec, który pochodzi z niej, który nie reprezentuje prywatnej służby zdrowia. Jak to może być, że ktoś jest przed południa w publicznej służbie zdrowia, a popołudniu jest w prywatnej. Skąd są kolejki? Czy w Polsce nie ma lekarzy? - retorycznie pyta politolog.
W dużej mierze zgadza się z nim rozmówca. – Najważniejsze jest zarządzanie. W Polsce ministrem zawsze jest lekarz, z kolei na Zachodzie to często są osobne kierunki studiów, to musi być sprawy zarządzający, niezależnie od tego z jakiego jest sektora – dodaje Jarema Piekutowski.
Jak więc sytuacja potoczy się dalej? – Zdaję sobie sprawę, że sytuacja materialna tych ludzi jest trudna. Dopóki to był tylko protest i wołanie o podwyżki to wszystko było w porządku. W momencie, gdy opozycja zorientowała się, że jest nowe paliwo, to włączyła się w te protesty. Służba zdrowia jest lepszym paliwem niż sądy, bo dotyczy wszystkich. To problem całego społeczeństwa. To niebezpieczna dla rządu. Myślę, że trzeba by było zadośćuczynić tym młodym, natomiast rozpocząć wielką debatę nad zmianą systemu zarządzania. Może właśnie wybierając dobrego zarządce, a nie dobrego lekarza? Niech będzie taktyczne porozumienie – macie to co chcecie, ale nie od razu. Odpadłby więc newralgiczny punkt. Co do kwestii dalszych – usiądźmy i rozmawiajmy. Tak więc należy spacyfikować najważniejszy problem i w mniejszym napięciu psychicznym rozpocząć dyskusję o kwestiach ważnych. Pamiętajmy, że PiS to jedyna partia, która od 28 lat realizuje swoje obietnice wyborcze. Ten wzrost sondażowy to nie jest głos sympatyków opozycji - to głos ludzi, którzy zobaczyli nadzieję w działaniach rządu – zakończył prof. Kazimierz Kik.