63-letni Krzysztof B. zdenerwował się na żonę, ponieważ jego piwa nie było w lodówce. Na złość oblał benzyną łóżko, na którym spała kobieta i je podpalił. Właśnie dostał rok więzienia za narażenie partnerki na niebezpieczeństwo utraty życia.
Krzysztof B. z okolic Wadowic chciał spożyć piwo, jednak nie znalazł go w lodówce. Nietrzeźwa żona leżała w łóżku, a na pytanie gdzie jest alkohol z lodówki odparła: piwa nie ma i nie będzie. To samo powiedziała, gdy spytał o swój portfel.
Zirytowany mężczyzna na złość oblał łatwopalną substancją futrynę drzwi, wykładzinę, pościel i wersalkę, na której spała żona. Krzysztof B. nie reagował na krzyk żony i przy pomocy zapałek podłożył ogień. Żona natychmiast zadzwoniła po syna oraz powiadomiła policję i straż pożarną. Gdy strażacy pojawili się na miejscu ogień był już ugaszony, a dom jedynie wymagał wietrzenia. Jak się okazało po badaniu policji, Krzysztof B. miał we krwi ponad promil alkoholu, żona nieco mniej.
Są zarzuty
Wadowicka prokuratura postawiła mu zarzuty próby zabójstwa żony, znęcania się psychicznego nad partnerką i zniszczenia mienia o wartości 1000 zł. Biegi stwierdzili, że miał ograniczoną poczytalność. Ich zdaniem w chwili czynu kierował się impulsem, nad którym nie mógł zapanować.
- Takie zachowanie może się powtórzyć w przyszłości, więc pan wymaga podjęcia terapii - ostrzegli biegli.
Krzysztof B. zaprzeczał, by zmierzał zabić żonę lub zrobić jej krzywdę, ale potwierdził, że oblał substancją i podpalił rzeczy, bo „chciał jej zrobić na złość”. Żona i najbliżsi mężczyzny odmówili zeznań na sali rozpraw, z tego względu sąd uniewinnił Krzysztofa B. od zarzutu znęcania się nad partnerką.
ZOBACZ: Podpalenia w Gdańsku. Siedem samochodów stanęło w ogniu
W opinii sądu, oskarżony podkładając ogień miał świadomość, że sprowadza niebezpieczeństwo dla jej zdrowia i życia. I za to usłyszał wyrok roku więzienia.
Sąd nadzwyczajnie łagodząc karę miał na względzie, że mężczyzna nie był karany, posiadał dobrą opinię w lokalnej społeczności, pojednał się z żoną i żałował swojego czynu. Chciał też coś zrobić z uzależnieniem. Karę już prawie w całości odbył jako tymczasowo aresztowany, na wolność wyszedł we wrześniu 2021 r.
W złożonej apelacji adwokat chciał niższej kary dla swojego klienta i przekonywał, że zniszczone rzeczy miały niewielką wartość. Sąd Apelacyjny w Krakowie wyroku jednak nie zmienił, jest prawomocny.