– Miękko się robi na serduszku, jeśli teraz młodzież pamięta o powstaniu. Nieraz dziękuję rodzicom i nauczycielom. Kościół i nauczyciele mają bardzo dużo do powiedzenie w wychowaniu młodych ludzi, którzy z sentymentem patrzą na powstańców – opowiadała Zofia Czekalska „Sosenka”, łączniczka w Powstaniu Warszawskim w poranku rozgłośni katolickich Siódma9.
– Miękko się robi na serduszku, jeśli teraz młodzież pamięta o powstaniu. Nieraz dziękuję rodzicom i nauczycielom. Kościół i nauczyciele mają bardzo dużo do powiedzenie w wychowaniu młodych ludzi, którzy z sentymentem patrzą na powstańców. Mam setki listów od dzieci z całej Polski (…) Miłe to jest dla nas - mówiła w poranku rozgłośni katolickich Siódma9, Zofia Czekalska „Sosenka”, łączniczka w Powstaniu Warszawskim..
– Znalazłam się przypadkowo w Warszawie, miesiąc przed powstaniem, uciekając przed represjami w Tomaszowie Mazowieckim. Przyjechałam do wuja, ale koledzy przygotowywali się do powstania, ale jeszcze nie było mowy o powstaniu, ale zdecydowałam się, że zostanę w Warszawie. Później kuzynka dowiedziała się, że 4 dni będzie powstanie. Znalazłam się w Warszawie, to nie będę uciekać. 4 dni będzie powstanie i później okazało się, że w cztery dni nie skończyło się - opowiadała.
– Po kilku dniach, ósmego, w naszym domu organizowało się zgrupowanie «Chrobry II» i jako harcerka poszłam, może się coś przydam i zostałam przyjęta jako łączniczka - kontynuowała.
– Jedni mieli depresję, a drudzy chcieli walczyć do końca. Zginąć, ale z honorem – dodała Zofia Czekalska.