Znajomy ofiar wypadku w Tryńczy zabrał głos. – Większość oskarża chłopaków. Niesłusznie - mówił, zaprzeczając skandalicznym spekulacjom internautów.
25 grudnia nastolatki umówiły się na spotkanie ze swoimi znajomymi. Około godziny 16 wsiadły do samochodu marki daewoo tico i odjechały. Ponieważ nie wróciły na noc do domu, rodzice rozpoczęli poszukiwania na własną rękę. Kiedy nie przyniosły one rezultatu zgłosili zaginięcie na policję. Dzis, gdy wszystko jest już jasne, znajomy tragicznie zmarłych opowiedział o najbardziej prawdopodobnej wersji zdarzenia.
Podkarpacka policja poinformowała, że w wyłowionym z rzeki Wisłok samochodzie znajdowały się zwłoki nastolatek z Tryńczy: Klaudii Burej, Anny Nagórnej i Dominiki Nagórnej oraz dwóch towarzyszących im mężczyzn w wieku 24 i 27 lat. Tym samym potwierdzono najczarniejszy scenariusz z możliwych.
Głos postanowił zabrać znajomy tragicznie zmarłych. – Większość oskarża chłopaków. Niesłusznie - mówił w rozmowie z Wirtualną Polską, dementując wszelkie spekulacje internautów.
– Znam ich wszystkich osobiście od lat. Oni sami też znali się od dawna i lubili. Chłopaki na pewno nic im nie zrobili - zapewnia. Przyczyną wypadku była nadmierna prędkość i obecna sytuacja na drodze. Nie wierzy, że nastolatki byłyby skłonne do ucieczki z domu. – Nie mogły zrobić tego rodzicom, bo były mądre, poukładane i świadome – twierdzi mieszkaniec Tryńczy.
Internauci nie stronili też od wersji, jakoby kierowca miał być pod wpływem używek. Bliski znajomy zmarłych zaprzecza też temu.