"Uroczystość Wielkanocy jest ważniejsza niż Boże Narodzenie, bo upamiętnia zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa, które jest filarem wiary chrześcijańskiej. Gdyby Chrystus nie zmartwychwstał – napisał św. Paweł Apostoł – próżna byłaby nasza wiara" - mówi w rozmowie z "Gazetą Polską Codziennie" wyjątkowy biblista, duszpasterz, ks. prof. Waldemar Chrostowski.
Magdalena Fiołek (GPC): Co roku powraca pytanie o „wyższość Wielkanocy nad Bożym Narodzeniem”. Jakie znaczenie dla chrześcijan ma zmartwychwstanie Jezusa?
Ks. prof. Waldemar Chrostowski: To pytanie jak bumerang powraca co najmniej dwa razy w roku. Należy do gatunku tych kłopotliwych pytań, jakie czasami stawiamy dzieciom: „Kogo bardziej kochasz – tatę czy mamę?”. Z teologicznego punktu widzenia uroczystość Wielkanocy jest ważniejsza niż Boże Narodzenie, bo upamiętnia zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa, które jest filarem wiary chrześcijańskiej. Gdyby Chrystus nie zmartwychwstał – napisał św. Paweł Apostoł – próżna byłaby nasza wiara.
A jak dzisiejsze upamiętnienie wydarzeń Wielkiej Nocy różni się od świętowania zmartwychwstania 2 tys. lat temu?
Religia i wiara są bardzo mocno związane z rzeczywistością i kulturą, która jest dziś zupełnie inna niż 2 tys. lat temu. W samych początkach chrześcijaństwa przeżywanie uroczystości wielkanocnych było ograniczone do Ziemi Świętej i tych rejonów Śródziemnomorza, które wtedy stawały się chrześcijańskie. Obecnie obchodzimy to święto na całym świecie i siłą rzeczy nabrało ono kolorytu związanego z kulturą i tradycją poszczególnych narodów i krajów. Wiemy na pewno, że od początku było to najważniejsze wydarzenie w życiu religijnym chrześcijan i miało ono wiele wspólnego z przeżywaniem w judaizmie święta Paschy. Jedno i drugie święto upamiętnia wybawienie – Pascha upamiętnia wyzwolenie Izraelitów z niewoli egipskiej, a uroczystość Wielkiejnocy – wybawienie całej ludzkości z niewoli grzechu.
Niestety, dla wielu osób Wielkanoc sprowadza się do sobotniego święcenia pokarmów w kościele.
Tak, to smutne, aczkolwiek jednocześnie chciałoby się powiedzieć: to dobrze, że w ogóle mają kontakt z Kościołem, choćby tylko w Wielką Sobotę. Nie chodzi jednak wyłącznie o zewnętrzny udział w obrzędach czy nawet w liturgii, lecz o wewnętrzne przylgnięcie do Chrystusa, które w dniach Triduum Paschalnego, czyli w Wielki Czwartek, Wielki Piątek i Wielką Sobotę, ma szczególną wymowę. Kulminacyjnym punktem Triduum Paschalnego jest Wielkanoc, bo zmartwychwstanie Chrystusa odmieniło i ukierunkowało całą dalszą historię ludzkości.
Mówił Ksiądz Profesor o tym, że święta Wielkiejnocy w dużej mierze mają wspólny mianownik chrześcijańsko-żydowski. Z polskiej perspektywy – i sporu z ostatnich tygodni – to dodatkowe znaczenie, o które trudno nie zapytać: jak powinniśmy patrzeć na ten klincz?
Powinniśmy przede wszystkim pamiętać o wspólnej, choć nierzadko trudnej historii polsko-żydowskiej. Polska to po hebrajsku „Polin”, a więc: „tutaj odpocznij”. Bardzo wiele zmieniła II wojna światowa, a podczas niej – zagłada Żydów dokonana przez niemieckich narodowych socjalistów na ziemiach polskich. Odtąd żydowska pamięć o Polsce kojarzy się z cierpieniem i traumą z tamtego okresu. Choć nam, Polakom, trudno czasem zrozumieć ten wielki żydowski ból, to przecież musimy o nim pamiętać. Napięcia i konflikty skończą się wówczas, gdy zdecydujemy się na to, aby się wzajemnie słuchać i szanować.
Ale w tym ostatnim czasie mocno wybijają się ostre, niesprawiedliwe, czasem także krzywdzące wypowiedzi. Jak na nie reagować? Ksiądz był niedawno w Izraelu – jak to wygląda z tamtej perspektywy?
Konflikt w relacjach polsko-żydowskich trwa w dużej mierze na poziomie mediów. Zwykli ludzie go nie chcą i odcinają się od wszelkich prób jątrzenia i dzielenia naszych narodów i religii. Nasza delegacja, do której należeli weterani i kombatanci wojenni oraz powojenni, a także Sprawiedliwi wśród Narodów Świata, została przyjęta bardzo sympatycznie. Skuteczne przezwyciężanie napięć i podziałów to również problem systematycznej, rzetelnej edukacji i wiedzy historycznej. Zbyt często wzajemne kontakty i dialog były politycznie poprawne i dlatego pozorowane, ale nie zawsze szczere. W ostatnich tygodniach to pękło i ukazało się w całej prawdzie. Często używam obrazowego porównania: rozmowa Polaków i Żydów przypomina rozmowę dwóch pacjentów, którzy licytują się, kogo bardziej boli i kto jest poważniej chory – oczywiście w kontekście przebiegu i skutków Holokaustu oraz II wojny światowej.
Wracając do świąt Wielkiejnocy, wielu z nas poczyniło postanowienia wielkopostne, choć z pewnością nie każdy potrafił w nich wytrwać. Co doradziłby Ksiądz tym, którzy w tej walce polegli lub w ogóle nie podjęli postanowień?
Osoby, które nie wytrwały w wielkopostnych postanowieniach, nie są w najgorszej sytuacji, bo starały się dokonać czegoś dobrego. Jeśli w ich obecnej postawie wyraża się pokora i żal, są to przecież owoce ich dobrej woli. Inaczej przedstawia się sytuacja osób, które w Wielkim Poście w ogóle nie liczyły się z tym, co niesie ów święty czas, nie zwracały uwagi na wezwania do nawrócenia ani nie podjęły żadnej pracy nad sobą. Byłoby dobrze, gdyby właśnie dla nich Wielki Tydzień stał się czasem wewnętrznej przemiany ku dobremu. Jednak istnieją tak wielkie pokłady zatwardziałości, na które nie ma innego lekarstwa, jak tylko cierpliwość i Boże miłosierdzie. Miejmy nadzieję, że także ci ludzie, którzy żyją, jakby Boga nie było, poruszeni Jego łaską otworzą się i przyjmą zbawienie dokonane na krzyżu i w zmartwychwstaniu.
Czego życzyłby Ksiądz czytelnikom „Gazety Polskiej Codziennie” z okazji Wielkiejnocy?
Przede wszystkim skutecznego pokonywania wszelkich podziałów, które istnieją między nami. Przeżywamy stulecie odzyskania przez Polskę niepodległości i trzeba stale na nowo doceniać sytuację wolności, w której żyjemy. Lecz istnieje różnica między wolnością a swobodą i swawolą. „Ku wolności wyswobodził nas Chrystus” – wołał św. Paweł. Otwórzmy się więc jeszcze pełniej na Chrystusa i pamiętajmy, z jakiej skały jako naród ochrzczony w Jego imię zostaliśmy wyciosani.