Zelnik: Uważam, że lustracja jest potrzebna. Jeśli jej nie ma, to będą haki na ludzi i będzie można nimi manipulować
– Uważam, że lustracja jest potrzebna. Jeśli jej nie ma, to będą haki na ludzi i będzie można nimi manipulować – mówił w rozmowie z Cezarym Gmyzem aktor Jerzy Zelnik.
W rozmowie z dziennikarzem Telewizji Republika i "Do Rzeczy" Cezarym Gmyzem, aktor odnosił się do zarzutów związanych z jego współpracą z komunistyczną Służbą Bezpieczeństwa. Sprawę znajdujących się w IPN dokumenty na temat Jerzego Zelnika zajmuje się właśnie prowadzący rozmowę Gmyz.
Według dokumentów, Zelnik został zarejestrowany jako tajny współpracownik SB o pseudonimie "Jaracz" w 1964 roku, kiedy był jeszcze nastolatkiem. Jego teczka nie zawiera jednak żadnych, sporządzonych osobiście donosów. Czytaj więcej
"Zastanawiam się nad tym młodym człowiekiem, Zelnikiem"
– W głębokiej młodości, tuż po otrzymaniu dowodu osobistego, zostałem wkręcony (...) do dzisiaj muszę sobie to bardzo usilnie odtwarzać i chyba tylko dzięki tym dokumentom to może się stać – mówił o opisanych w aktach spotkaniach aktor. – Zastanawiam się nad tym młodym człowiekiem, jakie ten młody człowiek, Zelnik, miał motywacje – podkreślał dalej.
– Byłem wychowany w taki sposób, że miałem takie nadzieje, związane z ustrojem socjalistycznym (...) że może mieć ludzką twarz, tak wychowany mogłem się dać namówić na taki naiwny patriotyzm, który mi zaproponował ten pan z kontrwywiadu, nie z SB, tylko z kontrwywiadu – tłumaczył dalej aktor.
Jak podkreślał dalej Zelnik, w młodości był "nieuporządkowany ideowo, skoncentrowany na sprawach sensualnych i sporcie". – Właściwie polityka za bardzo mnie nie dotyczyła, rok 1967, zwłaszcza 1968 był przełomowy i tutaj zaczęło się moje dojrzewanie – dodał.
Aktor ponownie stwierdził też, że nie pamięta swojego domniemanego pierwszego spotkania z oficerem prowadzącym. – Jedyne co mogę odgrzebać w pamięci to, że ktoś mnie prosił (...) żebym ja sprawdził czy kolega Jerzy (Jerzym Kowalikiem miała być zainteresowana SB - red.) ma powiększalnik – mówił Zelnik. Jak dodał, przypomina sobie, że sprawdzał czy wspomniany Jerzy Kowalik ma powiększalnik.
"Staram się współpracować z tymi, którzy próbują się dogrzebać prawdy"
Jak tłumaczył aktor, nie pamięta kilku spotkań do których miało dojść z jego udziałem, podczas których miał przekazywać informacje. – Być może to jest pamięć selektywna, ze względu na inne obciążenia (...) nie jestem naukowcem, mogę to sobie tylko analizować – tłumaczył Zelnik. – Ja wiem, że wielu łobuzów się tłumaczy brakiem pamięci, więc ja pewnie się w to wpisuje i wiele osób może powiedzieć: "Jak można czegoś takiego nie zapamiętać" – dodał.
– Uderzyły mnie te dokumenty i staram się współpracować z tymi, którzy próbują się dogrzebać prawdy o moich ówczesnych uwikłaniach – tłumaczył dalej Zelnik. – Jestem po stronie tych, którzy prowadzą śledztwo przeciwko temu młodemu człowiekowi o nazwisku Zelnik, ja się nie staram bronić tego młodego człowieka, popełnił błąd. Biję się w piersi. Uważam, że lustracja jest potrzebna. Jeśli jej nie ma, to będą haki na ludzi, szczególnie tych na wysokich stanowiskach, i będzie można nimi manipulować – dodał.
Zelnik podkreślił też, że "może tylko przeprosić" wspomnianego Jerzego Kowalika i zaoferować zadośćuczynienie. – Tego, który mi zaufał, a ja mogłem zdradzić, ale nie dla kariery. Wydaje mi się, ja zostałem tak wychowany, że mogłem dojść do wniosku, że jeśli on jest wrogiem ojczyzny (...) człowiek, który chce się przeciwstawić interesowi społecznemu, czy jak go tam nazwać, to trzeba pomóc władzy, może tak myślałem, że przed nim samym trzeba go ochronić – mówił aktor.
Dodał on też, że w przypadku popełnienia błędu niezbędne jest przyznanie się do winy i zaoferowanie zadośćuczynienia. – Moja wina, moja bardzo wielka wina (...) Przepraszam Cię Jerzy, jestem gotowy zadośćuczynić jeśli poczułeś się skrzywdzony, ale uwierz mi, nie kierowałem się wtedy korzyściami– dodał.
Czytaj więcej:
Gmyz ujawnia teczkę Jerzego Zelnika. "Nie ma żadnych donosów sporządzonych osobiście"
"Do Rzeczy" o operacji "Zelnik": Do czego posunęła się "Gazeta Wyborcza", żeby wybielić Wałęsę
Oświadczenie Jerzego Zelnika. "Zapewniam, że stanę w prawdzie"