Zaskakujące wyznanie Kudryckiej: Platforma i tak przegrałaby wybory. Mieliśmy poważną bolączkę
Platforma i tak przegrałaby wybory, nawet gdyby Donald Tusk nadal był premierem. Każda władza się zużywa, nawet najlepsza, a my mieliśmy poważną bolączkę – brak przekonującej opowieści i słaby PR – ocenia w sobotnim wywiadzie dla magazynu "Plus Minus" b. minister nauki Barbara Kudrycka.
Była minister nauki i szkolnictwa wyższego w latach 2007-2013 wspomina m.in. czasy, kiedy zasiadała w rządzie obecnego szefa Europejskiej Partii Ludowej. Jak ocenia, w 2015 r. PO i tak by przegrała wybory, nawet gdyby Donald Tusk był nadal premierem (na czele Rady Ministrów i PO stała wówczas Ewa Kopacz).
"Każda władza się zużywa, nawet najlepsza. A my mieliśmy poważną bolączkę – brak przekonującej opowieści i słaby PR. Choć nasi przeciwnicy zarzucali nam, że nie rządzimy, tylko uprawiamy PR" – mówi Kudrycka w sobotnim wydaniu magazynu "Rzeczpospolitej".
Kudrycka odnosi się też do ubiegłorocznych wyborów do Parlamentu Europejskiego. Przyznaje, że była sceptyczna w sprawie współtworzonej wówczas przez PO Koalicji Europejskiej (PO, PSL, SLD, Nowoczesna i Zieloni).
"Wówczas uważałam, że byłoby lepiej, gdyby taka szeroka koalicja została zawiązana na wybory do parlamentu krajowego. W wyborach europejskich część posłów, która weszła ze wspólnej listy do PE, zasiliła inne frakcje. W rezultacie frakcja Europejskiej Partii Ludowej znacząco się zmniejszyła" – mówi Kudrycka, która także zasiadała w PE (w latach 2004-2007 i 2014-2019).
Podkreśla, że miała też inne zarzuty do ówczesnego lidera Platformy Grzegorza Schetyny. "Wydawało mi się, że polityka opozycji powinna być jednoznaczna i konsekwentna, a przekaz wychodzący z naszej partii spójny, przekonujący, taki, z którym mogą identyfikować się wyborcy. Tymczasem nasze szefostwo zachowywało się asekurancko" – ocenia b. minister.
Jak dodaje, chodzi m.in. o rezolucję na temat naruszeń praworządności w Polsce. "Od początku uważałam, że delegacja PO w Parlamencie Europejskim powinna bronić praworządności jak niepodległości, jest to bowiem mechanizm wspólnego i solidarnego funkcjonowania państw w UE. Władze PO tak nie uważały i zdecydowano, abyśmy głosowali przeciwko całej rezolucji albo w ostateczności wyjęli karty do głosowania. Nie zgadzałam się z tym" – wyjaśnia Kudrycka.