Prokuratura Krajowa postawiła nowe zarzuty dla rosyjskich oficerów z wieży kontroli lotów, którzy pracowali w czasie katastrofy smoleńskiej. Najprawdopodobniej jednak, Rosjanie nie zostaną nawet przesłuchani, nie wspominając o postawieniu ich przed polskim sądem.
Polscy prokuratorzy na krótko przed 7. rocznicą katastrofy smoleńskiej poinformowali o zarzutach dla kontrolerów lotu na lotnisku Siewiernyj w Smoleńsku. Pawłowi Plusninowi i Wiktorowi Ryżence postawiono zarzut umyślnego sprowadzenia katastrofy w ruchu lotniczym. Trzeci oficer z wieży Nikołaj Krasnokutski, usłyszał zarzut pomocnictwa do sprowadzenia katastrofy.
Kontrolerzy wprowadzili w błąd załogę samolotu
Polscy prokuratorzy uznali, że rosyjscy kontrolerzy wprowadzali w błąd załogę samolotu od momentu, gdy Tu-154M był 8 km od lotniska. Kontrolerzy mieli przekazywać pilotom fałszywe informacje o ścieżce i kursie samolotu, mimo że tracili jego obraz na monitorach radarów. Wbrew przepisom nie podjęli też decyzji o zamknięciu lotniska. To doprowadziło do tragedii.
– Prokuratura wystąpiła do Federacji Rosyjskiej o przedstawienie podejrzanym zarzutów, przesłuchanie ich w ramach pomocy prawnej i udział w tych czynnościach polskich prokuratorów - mówił prokurator Marek Kuczyński. Odpowiedź z Kremla przyszła już po godzinie. - Z takimi wnioskami nie sposób się zgodzić - powiedział rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow.
Kolejne zarzuty
To następne zarzuty dla kontrolerów lotów, którzy pracowali w czasie katastrofy smoleńskiej. W marcu 2015 r.Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie przedstawiła im lżejsze zarzuty - umyślnego sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy oraz nieumyślnego sprowadzenia katastrofy. Zarzutów jednak do tej pory nie dano rady przedstawić. Najprawdopodobniej nie dojdzie też do procesu. W Polsce nie ma bowiem możliwości zaocznego prowadzenia procesu bez obecności oskarżonych cudzoziemców.