- Spektakl jest bełkotem, ciągiem scen, nieustającym bluzgiem, natomiast jeśli rozbierać na czynniki pierwsze każdą scenę, to jest spektakl, który w wielu fragmentach opowiada się za złem. Jest scena, w której aktorki mówi, że nosi w sobie 3-miesięczny płód i mówi, że go usunie i uważa to za swój triumf i to jest scena straszna. Niektórzy obrońcy spektaklu mówią, że „to element satyry na lewicę”, ale publiczność klaskała jej i nie klaskała satyrze na lewicę, ale klaskała jej decyzji, uznawała to za rodzaj manifestu - mówił o spektaklu "Klątwa" Piotr Zaremba, dziennikarz tygodnika "W Sieci".
- Ja to sformułowałem na gorąco w ten sposób, ze jest to spektakl robiony przez złych ludzi dla innych złych ludzi i całkowicie to podtrzymuję. Oczywiście jest kilka momentów drastycznych aktów, które nazwałbym bluźnierczymi – może bardziej to jest akt końcowego piłowania krzyża, można dyskutować czy można znieważać papieża, ale krzyż jest dla wiernych nawet więcej niż symbolem. Spektakl jest bełkotem, ciągiem scen, nieustającym bluzgiem, natomiast jeśli rozbierać na czynniki pierwsze każdą scenę, to jest spektakl, który w wielu fragmentach opowiada się za złem. Jest scena, w której aktorki mówi, że nosi w sobie 3-miesięczny płód i mówi, że go usunie i uważa to za swój triumf i to jest scena straszna. Niektórzy obrońcy spektaklu mówią, że „to element satyry na lewicę”, ale publiczność klaskała jej i nie klaskała satyrze na lewicę, ale klaskała jej decyzji, uznawała to za rodzaj manifestu. To nie jest może przedmiot ingerencji prawnych, ale jest w tym coś przeraźliwego. To jest rodzaj happeningu, ale pytanie czy happening jest sztuką – mówił Piotr Zaremba.
- Teatr Powszechny to mój ukochany teatr czasów młodości, tam pojawiały się często spektakle lewicowe w swojej wymowie - „Lot nad kukułczym gniazdem”, „Sprawa Dantona”, natomiast na pewno nie był to teatr tego typu. Ówczesna lewica była lewicą prowadzącą dyskusję, a nie szokująca nas bluźnierstwami, nie mażącą się kałem. To jest symbol tego, co robią ci ludzie. Kojarzyło mi się to ze scenami opętania w filmie „Egzorcysta” - podkreślił Zaremba.
- Nie ma w tym nic z Wyspiańskiego. Jest na początku opowiedziana fabuła sztuki i sam Wyspiański traktowany jest pogardliwie. Potem jest jedna czy półtorej sceny sugerująca, że to jest sztuka Wyspiańskiego. Ogromna większość tekstu jest napisana jednak przez pana Frljicia lub jego zespół, To oddzielny temat, przy czym schodzi on na plan dalszy, gdy mamy do czynienia z tak obrzydliwymi rzeczami. Teoretycznie można sobie wyobrazić, że jakaś szkoła wysyła uczniów na „Klątwę” by poznali twórczość Wyspiańskiego. Ten spektakl przekracza jednak miarę tego, co ostatnio się dzieje w polskich teatrach – uznał dziennikarz, gość TV Republika.