- Czy sprawa była w sądzie – trudno powiedzieć. Sąd nie dopuścił pozwanego, czyli mnie do głosu. Wypowiedź z portalu Wirtualne Media, na której opierał się sąd była jedynie materiałem prasowym i nie miała nic wspólnego ze sprawą. Sąd nawet nie zapytał mnie, czy takiej wypowiedzi udzielałem – powiedział Tomasz Sakiewicz w sprawie wyroku Sądu Okręgowego w Warszawie.
Rozprawa dotyczyła tekstu z 2017 roku: "Dziennikarze do lustracji", który ukazał się na łamach "Gazety Polskiej Codziennie". Jackowi Żakowskiemu i Tomaszowi Lisowi nie spodobało się, że artykuł został zilustrowany ich zdjęciami. Pozwali więc Tomasza Sakiewicza, żądając łącznie 120 tys. zł i kilku ogłoszeń z przeprosinami.
- Być może wypowiedź przytoczona przez portal Wirtualne Media wiązała się w sensie dziennikarskim, ale nie miała nic wspólnego z materiałem dowodowym. Sąd przesłuchuje pozwanego, by ten miał szansę w szerokim aspekcie przedstawić sprawę, a inne media mogą nawet przez pomyłkę wydrukować daną wypowiedź. Instancja szukała jakiegokolwiek pretekstu, żeby uzasadnić odmowę. Wielokrotnie ponawiałem prośbę o przesłuchanie mnie w tej sprawie, ale takie prośby sąd systematycznie odrzucał – powiedział naszemu portalowi redaktor naczelnej Gazety Polskiej.
W sprawie wytoczonej mi przez Lisa i Żakowskiego sąd nie zgodził się mnie przesłuchać jako strony mimo to wydał wyrok. Sąd nawet nie spytał mnie czy wypowiedz, którą przyjął jako dowód z wirtualnych mediów jest moją wypowiedzią i odpowiada temu co mówiłem.
— Tomasz Sakiewicz (@TomaszSakiewicz) September 22, 2020
Dodał, że równie zdumiewający jest fakt, że sąd po pięciu minutach narady odczytał wyrok i uzasadnienie, które trwało godzinę:
- Jest to prawdopodobnie najszybciej piszący wyroki sąd świata. Ewidentnie został on przygotowany tuż przed samą rozprawą.
Lis bronił okładki Faktu znieważającej prezydenta natomiast przeszkadza mu okładka z nim kiedy piszemy, że nie uniknie lustracji. Niemieckim wydawnictwom więcej wolno ...
— Tomasz Sakiewicz (@TomaszSakiewicz) September 22, 2020
O komentarz zapytaliśmy również mecenasa Sławomira Sawickiego, pełnomocnika Tomasza Sakiewicza:
- W sprawie został przesłuchany jedynie powód Żakowski. Tomasz Sakiewicz natomiast nie został przesłuchany mimo, że stawił się w sądzie. Zdjęcie ilustrujące artykułu do lustracji sąd uznał za sugerowanie, że Lis i Żakowski byli współpracownikami, bądź mieli coś na sumieniu, co sprawiało, że boją się lustracji. Sąd najwyraźniej uznał, że są to czołowi przedstawiciele świata dziennikarskiego. Uczestniczyli oni co prawda w 2007 roku w debacie nad ustawą o lustracji dziennikarzy i byli jej przeciwni, a trybunał uznał, że zestawienie treści tego artykułu i zdjęcia budzi negatywne skojarzenie. W związku z tym zasądził na ich korzyść sześciokrotne ogłoszenie na łamach „Gazety Polskiej Codziennie”
Mecenas Sawicki dodał również, że instancja uznała, że bezprawnie użyto wizerunków dziennikarzy:
- Te zarzuty są niezasadne, albowiem zdjęcia przedstawiały Lisa i Żakowskiego w sytuacji publicznej, a nie prywatnej. Niemniej jednak nie zgadzamy się z takim wyrokiem, wystąpimy o jego uzasadnienie i będziemy się od niego odwoływać – zaznacza mecenas w rozmowie z naszym portalem.