Stefan Czerniecki w swoim programie ,,Za siódmą gorą\'\' odwiedził Neapol. Opowiedział w nim o żywiocie świętego z Neapolu - Dolindzie Routulo - ,,To wlaściwie dla niego głównie przyjechałem do Neapolu, aby nagrać dla państwa odcinki za siódmą górą. Mam nadzieję, że te odcinki dużo państwu dadzą, bo mi postać tego kapłana dała naprawdę bardzo wiele\'\' - powiedział w programie.
Nieopodal Kościoła św. Klary, niedaleko ulicy Porto i właśnie dzielnicy San Giuseppe. Tutaj, w tej okolicy przez kilka lat mieszkał młody chłopak. Nazywał się Dolindo Ruotolo. To wlaściwie dla niego głównie przyjechałem do Neapolu, aby nagrać dla państwa odcinki ,,Za siódmą górą''. Mam nadzieję, że te odcinki dużo państwu dadzą, bo mi postać tego kapłana dała naprawdę bardzo wiele.
Tutaj, pod numerem 24 na uliczce św. Klary spędził pierwsze dwa lata swojego życia pod okiem bardzo surowego ojca. Dwa trudne lata, które spędził w strachu, w głodzie, a także bity przez surowego ojca.
Zdarzały się dni, kiedy młodziutki Routolo wychodził tą klatką i szukał łodyg róznych ziół, aby następnie z tych ziół zrobić sałatkę, często to był jeden posiłek całego dnia.
Ojciec Dolindo miał w zwyczaju nadawać kolejnym dzieciom imiona, które coś w dialekcie neapolitańskim miały oznaczać. Tak się złożyło, ze imię Dolindo oznaczalo nie mniej, nie więcej, tylko cierpienie. Faktycznie, kiedy za kilkanaście lat Dolindo bedzie odwiedzany przez ojca, który będzie prosił go o wybaczenie grzechów, które popełnił jako ojciec. Wówczas przyzna się kilkunastu letniemu synowi, że czuł, że to imię naprawdę będzie coś dla niego znaczyło. I rzeczywiście w ten sposób jakoś usprawiedliwiał swoje zachowanie względem młodego syna, że traktował go w ten a nie inny sposób. Rzeczywiście Dolindo od młodości musiał przejść przez wielkie cierpienie, co oznaczało jego imię.