Na rok i 6 miesięcy więzienia skazał wrocławski sąd byłego senatora Józefa Piniora oraz jego asystenta Jarosława Wardęgę. Dwóch współoskarżonych o wręczanie korzyści majątkowych usłyszało wyrok roku i 10 miesięcy więzienia. Pinior miał przyjąć 40 tys. zł. Wyrok nie jest prawomocny.
W piątek Sąd Rejonowy Wrocław Śródmieście uznał Józefa Piniora za winnego korupcji i skazał byłego senatora na rok i 6 miesięcy bezwzględnego więzienia, 5 tys. zł grzywny oraz przepadek kwot otrzymanych w ramach korupcji.
W ocenie sądu, stopień szkodliwości czynu popełnionego przez Piniora był bardzo wysoki, ponieważ korupcji dopuściła się osoba piastująca wysokie stanowisko państwowe - funkcję senatora, czyli "osoby wybranej i zaufanej dla wyborców".
Asystent senatora Jarosław Wardęga również został uznany za winnego - usłyszał wyrok roku i 6 miesięcy bezwzględnego więzienia, 3 tys. zł grzywny oraz przepadku korzyści uzyskanej w efekcie korupcji.
Wręczający korzyść Tomasz G. został uznany za winnego i skazany na rok więzienia. Krystian S., który też wręczył pieniądze został skazany na 10 miesięcy więzienia.
Zdaniem sądu główny dowód w tej sprawie, czyli wielogodzinne nagrania - wykonane przez Centralne Biuro Antykorupcyjne - podsłuchanych rozmów pomiędzy senatorem i jego asystentem, są wiarygodnym dowodem.
"Senator, który przyjmuje korzyści majątkowe, łapówki godzi w zaufanie wyborców, tych którzy go obdarzyli zaufaniem i w zaufanie do demokracji jako takiej. Przyjęte przez Józefa Piniora kwoty rzędu od 6 do 40 tys. zł nie były małe" - mówił sędzia.
Ocenił, że gdyby senator dokonał interwencji nieodpłatnie bez domagania się korzyści majątkowej, to byłoby to działanie w pełni legalne i mieszczące się w kompetencjach uprawnień interwencji senatorskich.
"Nawet dałoby się obronić tezę, że były to działania podjęte na korzyść społeczności lokalnej. Ale w przypadku senatora z dowodów w sprawie wynika, że kierowały nim pobudki natury finansowej. Na niekorzyść Józefa Piniora wpływa to, że z rozmów wynika, że on ani przez chwilę się nie wahał, czy przyjąć korzyść majątkową. Tam nie było jakichś rozterek. To nie było tak, że nastąpiło jakieś kuszenie senatora, który mu uległ. W zasadzie wynika, że on tych korzyści od razu się domagał" - powiedział sędzia Górny.
Dodał, że senator uzależniał swe działanie od tego, czy zostaną mu przekazane środki. "Z treści nagrań wynika, że senator zachował się tak, jakby to nie była pierwsza tego typu sytuacja, czego oczywiście sąd w żaden sposób nie przesądza, ale to też wpływa na ocenę zachowania, jeżeli ktoś nawet przy pierwszym kontakcie z tego typu sprawą już zachowuje się w cudzysłowie +jak profesjonalista+" - mówił sędzia.
Wyrok nie jest prawomocny.