Policjanci wiele widzieli i słyszeli, ale przestępcy nadal potrafią ich zaskoczyć. Interwencja w sprawie kradzieży pluszowych maskotek czy kilkunastu ton kamieni nie należy bowiem do rutynowych. Są też napady, które wywołują uśmiech politowania stróżów prawa. Pewien prawnik, który wpadł w finansowe kłopoty, wpadł ze straszakiem pistoletu do banku – nie wiedział jednak, że w tej placówce nie ma gotówki.
Kradzież to poważne przestępstwo, o którym mówi art. 278 Kodeksu karnego: „Kto zabiera w celu przywłaszczenia cudzą rzecz ruchomą, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5”. Na dodatek przestępstwo najbardziej pospolite i mocno uciążliwe dla zwykłego obywatela, a tym samym powodujące, że policjanci mają ręce pełne pracy (w innych krajach podobnie). Bywa jednak, że załamują je, gdy dowiadują się o okolicznościach zdarzenia. Zdumienie potrafi wywołać również łup, jaki upatrzył sobie złodziej.
Na początku października zeszłego roku mieszkanka pewnej wsi za zachodzie Polski musiała być zszokowana, gdy zauważyła, że z jej pola zniknęła sterta kamieni. Ważących kilkanaście ton! Policjanci szybko dotarli do sprawcy zamieszania, 68-letniego rolnika z pobliskiej miejscowości. Od razu przyznał, że wielokrotnie kursował ciągnikiem z przyczepą, aby zabrać kamienie. Uważał je za „niczyje”, a jemu się przydały. Był zdziwiony, że może za to stanąć przed sądem.
Policja więc ostrzega: „samo przekonanie, że leżące w jakimś miejscu od pewnego czasu niszczejące przedmioty, np. elementy metalowe, czy jak w opisywanym przypadku polne kamienie, nie są nikomu potrzebne, nie jest wystarczające do ich zabrania. Jeśli robimy to bez zgody właściciela, możemy narazić się na odpowiedzialność karną”.
Jeszcze bardziej spektakularny numer przed dwoma tygodniami wykręcili mężczyźni, o których wyczynie pisały media w całym kraju. 20-latek ze starszym o 8 lat kolegą włamali się na zaplecze knajpki w Krzywiniu (Wielkopolska). Z magazynku zabrali cztery skrzynki z butelkami po piwie. Pustymi!
„Nie wiadomo, czy nie zauważyli, że łup nie jest zbyt wartościowy, gdyż w chwili zatrzymania starszy mężczyzna miał 3 promile alkoholu w wydychanym powietrzu, a młodszy ponad 2,3 promila” – kpili policjanci.
Parę złodziejaszków zatrzymano – krążyli po sklepach, próbując sprzedać „łup”. Po wytrzeźwieniu pewnie byli mocno zawstydzeni, ale i tak staną przed sądem. Ukradli towar wart zaledwie 80 zł, a zniszczyli drzwi, które właściciel oszacował na półtora tysiąca złotych straty. Do tego bez wątpienia doszły szyderstwa kolegów.
Szczególną sławę niedawno zdobyła również 26-letnia mieszkanka Zielonej Góry, która pojechała do Głogowa i odwiedziła tamtejszy sex shop. Po jej wyjściu pracownicy zorientowali się, że zniknęły dwa wibratory warte niemal 800 zł. Dzięki nagraniom monitoringu policjanci dowiedzieli się nie tylko, jak wygląda złodziejka, ale poznali również numer rejestracyjny samochodu, którym odjechała. Gdy ją „odwiedzili”, przyznała się do winy, oddała również łup. Po drugi egzemplarz mundurowi musieli się pofatygować do koleżanki, która została obdarowana przez złodziejkę niecodziennym prezentem.
Czytaj więcej w dzisiejszej „Gazecie Polskiej Codziennie”.