W środę Sejm przegłosował nowelizację ustawy o radiofonii i telewizji, w wersji zaproponowanej przez rząd. „Dzień zaczął się trzęsieniem ziemi, a potem robiło się już coraz bardziej dramatycznie” - zauważył redaktor naczelny „Gazety Polskiej” Tomasz Sakiewicz w TV Republika odnosząc się do zwrotów akcji, która miała miejsce w Sejmie.
- Koalicja traciła większość, później ją odzyskiwała – przypomniał naczelny „GP”, odnosząc się do głosowania nad przerwaniem obrad Sejmu i późniejszej reasumpcji tego głosowania. Jak z kolei zauważył rozmówca Sakiewicza, publicysta Piotr Lisiewicz „sytuacja pokazał, żźe w kluczowych sprawach ta większość się pojawiła”.
Lisiewicz przypomniał, że nowelizacja ustawy medialnej miała na celu uszczelnienie polskiego prawa medialnego oraz ochronę mediów. „Chodzi o to, żeby państwo polskie w tej sprawie zachowywało się poważnie, jak państwo niepodległe, państwo liczące się w Europie, jak Niemcy, Francja, Wielka Brytania, czyli państwo nie pozwalające, żeby obce siły rządziły mediami” - podkreślił Lisiewicz i dodał, że tłem do tego jest odwołanie Jarosława Gowina z rządu.
Działania Gowina są nieracjonalne
Tomasz Sakiewicz podkreślił, że jeszcze do wczoraj Jarosław Gowin dysponował 9 głosami, natomiast dzisiejsza debata pokazał, że popiera go zaledwie 4 posłów.
- Z punktu widzenia posłów Porozumienia Jarosław Gowin zachowuje się nieracjonalnie. Był wicepremierem odpowiedzialnym za resort który był połączeniem wielu resortów, co daje duże możliwości. Także dla posłów Porozumienia jest to niewytłumaczalne. Myślano, że Gowin na koniec kadencji przejdzie na drugą stronę i coś na tym ugra. A to wygląda na to, że na Jarosława Gowina działa jakaś zewnętrzna siła, która nie uwzględnia jego posłów – powiedział Lisiewicz.
Tomasz Sakiewicz zauważył, że „PiS nie ma trwałej większość. Tę większość uzyskał głosami Kukiza i posłów niezrzeszonych”.
- PiS ma bardzo kruchą większość, która opiera się na głosach z zewnątrz. Potrzebuje minimum 2 głosów, by nie dało się zmienić rządu. Musi się dogadać z Kukizem i wprowadzić go do rządu – podkreślił naczelny „GP”.