Piotr Wroński udzielił wywiadu tygodnikowi "wSieci" w którym odniósł się do katastrofy smoleńskiej. Mówił w nim o licznych zaniechaniach polskich służb w tym okresie, których nie postawiono w stan alarmowy. Były oficer SB i agencji wywiadu był gościem programu "W Punkt". Zapytany został dlaczego dopiero teraz zaczął mówić o bierności służb skoro od katastrofy minęło 5 lat.
Wroński wskazywał, że dopóki był czynnym funkcjonariuszem kierował się lojalnością wobec instytucji i wielu swoich współpracowników. – Moje ujawnienie mogło zaszkodzić innym pracownikom – podkreślił. – Ale mówię o tym teraz, nie dlatego że Andrzej Duda wygrał wybory prezydenckie a PiS jest bliskie wygrania wyborów parlamentarnych – mówił. Wroński tłumaczył, że chciał mówić o tym wcześniej, jednak "odbijał się od drzwi".
– Bylem traktowany jako prowokator. Nie mialem komu tego powiedzieć. Dopiero teraz Marek Pyza zdecydował się na rozmowę ze mną – podkreślił.
Zapytany o to, czy inni oficerowie mieli podobne odczucie co do zaniechań, jak on, odpowiedział: "W tych czasach było bardzo mało takich jak ja, z moim stażem. Byli to raczej młodzi funkcjonariusze. Jednak wielu z nich się dziwiło i dziwi się dotąd".
Wroński tłumaczył, że Agencja Wywiadu jest instytucją zmilitaryzowaną, w której podległość jest niemal feudalna. – Jeśli nie ma impulsu z góry, to nic się nie robi – dodał.
Były oficer Agencji Wywiadu zaznaczył, że wszystko o czym mówi jest wersją z jego perspektywy. – Być może jakiś zespół powstał, ale ja bym prosił o ujawnienie tego – powiedział.
Wroński wskazywał, że brak informacji w tym zakresie tłumaczy się dobrem służb. – Ale to jest wprost wyjęte z okresu, kiedy służy były zbrojnym ramieniem partii – mówił, dodając że dobro państwa wymaga tego aby takie informacje zostały ujawnione.
– Chciałbym powiedzieć, że czas przestać się zasłaniać i powiedzieć co się wówczas zrobiło. Jeśli nic się nie zrobiło, to dlaczego. Mnie nie chodzi o nazwiska kryptonimy uruchomionych źródeł, ale o procedury, które uruchomiono – mówił.
Wroński tłumaczył, że jest to normalna procedura. Jako przykład podał służby specjalne USA, które po 11 września ujawniły swoje działania i poinformowały o popełnionych błędach.
CZYTAJ TAKŻE:
Święczkowski: Zaniechania polskich służb po katastrofie smoleńskiej przerażające. Powinny być karane więzieniem