Wrocław, październik 2018 roku. W urzędzie wojewódzkim prezydent Andrzej Duda wręcza polskie obywatelstwo 90-letniemu Franciszkowi Jakowczykowi. – Ojczyzna się o mnie upomniała, znów jestem Polakiem – mówi nam wzruszony kombatant. Ten pochodzący z Kresów II Rzeczypospolitej żołnierz Armii Krajowej 26 lat spędził w łagrach. Po wyjściu na wolność Sowieci nie pozwolili mu wyjechać do Polski - pisze w najnowszym numerze "Gazety Polskiej " Dorota Kania. Dziś w programie "Koniec systemu" Dorota Kania przypomniała tę jakże niezwykłą postać widzom Telewizji Republika.
To ogromnie wzruszająca chwila. Ten dokument nie jest nadaniem, jest potwierdzeniem tego, co zawsze było. Tego, o czym pan zawsze był przekonany i co miał pan w swoim sercu – powiedział prezydent Andrzej Duda do Franciszka Jakowczyka podczas uroczystości we wrocławskim Urzędzie Wojewódzkim.
Franciszek Jakowczyk urodził się w 1928 roku w Samołowiczach obok Pacewicz w gminie Piaski w powiecie wołkowyskim. – Ojciec był ułanem, służył u marszałka Józefa Piłsudskiego, walczył w wojnie 1920 roku, uczestniczył w wyprawie na Kijów. Mama była nauczycielką, miałem trzech braci i dwie siostry. Moja rodzina miała spory majątek, do dzisiaj pamiętam nasz dom i posiadłości. W 1934 poszedłem do szkoły, ale skończyłem tylko pięć klas, bo wybuchła wojna. A Polskę podzielili między siebie Niemcy i Sowieci – wspomina pan Franciszek. W zimie 1940 roku na terenach zaanektowanych przez ZSRS zaczęły powstawać kołchozy, a część rdzennych mieszkańców Kresów Sowieci zsyłali na Sybir. Rok później niej, po wygranym przez Niemców ataku na ZSRS, powiat wołkowyski zajęli Niemcy. W 1943 roku Franciszek Jakowczyk, mając zaledwie piętnaście lat, wstąpił do Armii Krajowej pod dowództwo Alfonsa Kopacza ps. Wróbel, ostatniego dowódcy Armii Krajowej w Obwodzie AK Wołkowysk. Od 1944 roku oddział „Wróbla” wykonywał akcje likwidacyjne organizatorów kołchozów, szefów rejonowych komitetów partii komunistycznej i innych prominentnych przedstawicieli władzy sowieckiej.
Franciszek Jakowczyk był w oddziale „Wróbla” z bratem Weroniki Sebastianowicz (należała do AK i działała w polskim podziemiu antykomunistycznym ziemi wołkowyskiej także po zakończeniu II wojny światowej) – Antonim Oleszkiewiczem „Iwanem”. Był uczestnikiem jednej z ostatnich udanych akcji podziemia wołkowyskiego. W kwietniu 1948 roku oddział „Wróbla” dokonał likwidacji Daniły Tomkowa, szefa partii komunistycznej w rejonie mostowskim. Niedługo po tym Franciszek Jakowczyk został schwytany i przewieziony do więzienia w Wołkowysku, a potem do Grodna. – Przez wiele dni byłem bity, głodzony, nie pozwolono mi spać; stosowano tortury – mówi pan Franciszek. Jesienią 1948 roku został wysłany do łagru w Autonomicznej Sowieckiej Socjalistycznej Republice Komi, do miasta Inta. Dwa lata później, wraz z trzema kolegami, uciekł. W trakcie wielotygodniowego pościgu Sowieci zabili jego trzech towarzyszy. On sam ukrywał się przez następne tygodnie. Schwytany, został skazany na karę śmierci, ale ostatecznie po odwołaniu skazano go na 25 lat pozbawienia wolności, z czego 10 lat spędził w więzieniu. W 1955 roku Franciszka Jakowczyka przeniesiono z Inty do miasta Władimir. Tam siedział do 1963 roku, potem został wysłany do Mordowskiej ASRR, stacja Pot’ma, ITK-196 – poprawczego obozu pracy, w którym przebywał do 27 sierpnia 1969 roku.
WIĘCEJ W JUTRZEJSZYM TYGODNIKU GAZETA POLSKA oraz w programie "KONIEC SYSTEMU"