Wojewoda mazowiecki ostrzega, gdy skończą się wakacje, Warszawę czeka paraliż komunikacyjny
Według wojewody mazowieckiego Tobiasza Bocheńskiego, zbliżający się koniec wakacji może oznaczać dla stolicy paraliż komunikacyjny. Jego zdaniem stołeczny ratusz przeprowadza drogowe inwestycje bez planu i dostatecznej troski o to, jak mieszkańcy dotrą do pracy, a dzieci do szkół.
"Ratusz nie ma planu i pogubił się w przygotowaniu schematu warszawskich remontów" - powiedział w rozmowie z PAP wojewoda mazowiecki Tobiasz Bocheński.
"Wiem, że remonty są niezbędne. Wystarczy przejechać się po mieście, by zauważyć, że są fragmenty, które wymagają czy to odnowienia, czy choćby odświeżenia. To dotyczy większości ulic w Warszawie. Ale mając takie potrzeby i środki na ich realizacje, trzeba przygotować plan, jak przeprowadzić remonty, by były jak najmniej uciążliwe dla mieszkańców" - tłumaczy wojewoda Bocheński. Podkreśla, że tego planowania i zamysłu władzom Warszawy zabrakło, a skutki ponoszą mieszkańcy.
Wojewoda mazowiecki: gdy skończą się wakacje, stolicy grozi paraliż komunikacyjny https://t.co/OJqVGQ8RMS
— Ziemowit Piast Kossakowski (@ZKossakowski) August 27, 2023
"Takich inwestycji nie robi się ot tak. One wymagają planu, zamówień publicznych, przetargu. I tę procedurę administracyjną i następującą po niej budowlaną można w taki sposób rozplanować, żeby miasta nie sparaliżować" - zapewnia wojewoda.
Jego zdaniem inwestycje trzeba czynić tak, by umożliwić warszawiakom normalne funkcjonowanie. Tymczasem są takie rejony miasta, gdzie czas dojazdu do pracy wydłużył się o pół godziny.
"Gdy skończą się wakacje, dzieci będą dojeżdżać, czy nawet będą odwożone przez rodziców do szkół, Warszawę czeka paraliż" - przestrzega wojewoda.
W jego opinii, jeśli zamykanych jest kilka prostopadłych, czy równoległych ulic, jeśli całe osiedla są odcięte od centrum, to nie ma dobrej alternatywy dla dojazdu samochodem.
"Linii metra jest za mało, kolej miejska jest niezintegrowana z transportem miejskim, nie mamy dostatecznej liczby ścieżek rowerowych, a nawet gdybyśmy mieli, to z powodu klimatu mamy ograniczenia w ich użytkowaniu" - wylicza. "Ludzie w naturalny sposób będą wybierali samochody, jako jedyną alternatywę i wszyscy będziemy stali w korkach" - dodaje.
Jako przykład podaje własny dojazd do pracy. "Choć mam stosunkowo niedaleko - bo z Czerniakowskiej - codziennie rano szukam strategii przejazdu, która pozwoli mi dotrzeć w miarę sprawnie. I właściwie codziennie jest to inna strategia. Zdarzyło mi się jeździć na pl. Bankowy przez Pragę" - opowiada Bocheński.
Jego zdaniem opieszałe jest też tempo robót. "Mam wrażenie, że szybciej budowano trasę W-Z za PRL od podstaw niż teraz remontuje się ulice" - zauważa.
Ubolewa, że ma ograniczony wpływ na politykę miasta w kwestiach transportowych.
"Staram się panu prezydentowi Trzaskowskiemu podpowiadać coś w tej kwestii, ale on tych rad nie słucha. Zresztą nie wiem, czy są to jego decyzje, czy jego zastępców, z racji na jego polityczne ogólnopolskie zaangażowanie" - mówi wojewoda mazowiecki.