Część dawnej opozycji mylnie ocenia rzeczywistość, mówiąc, że kontrola polityczna nad sądami jest wyrazem układu rodem z PRL-u. Przecież wtedy ta siła polityczna opierała się na Moskwie, na rozkazach, które stamtąd płynęły. To był moskiewski hegemon, a teraz mamy demokratycznie wybranych polityków. Mówienie, że to, co robi PiS, jest tym samym, co robiła PZPR, jest nonsensem – mówi Kornel Morawiecki w rozmowie z Dorotą Kanią w najnowszym numerze "Gazety Polskiej".
Komisja Europejska uruchomiła procedurę przeciwko Polsce. Czy w naszym kraju demokracja jest zagrożona?
Polska jest praworządna – tak jak mówił mój syn do prezydenta Emmanuela Macrona. – My teraz przeprowadzany zmiany, które we Francji przeprowadził blisko pięćdziesiąt lat temu Charles de Gaulle.
Czy reforma sądownictwa jest tylko pretekstem dla polityków UE, którym nie podoba się polski rząd?
Nie może być tak, że władza sądownicza jest świętą krową: sama siebie oceniającą, z ochroną, jaką daje sędziom immunitet sędziowski. Każda zamknięta grupa społeczna ulega demoralizacji. A to środowisko jest niezwykle ważnym elementem życia społecznego i politycznego; to jest przecież trzecia władza.
Jak Pan ocenia uchwalone przez parlament ustawy dotyczące wymiaru sprawiedliwości?
Reforma sądownictwa jest niezbędna. Straciliśmy wiele lat, pozwalając na to, żeby środowisko sędziowskie pozostawało poza kontrolą, co było olbrzymim błędem. I doprowadziło do tego, że sędziowie działają w imię pieniądza, w interesie władzy swojej korporacji i sprzyjających im środowisk, a nie w imię sprawiedliwości.
Premier Mateusz Morawiecki został zaatakowany przez polityków, środowisko sędziowskie oraz media sprzyjające „totalnej opozycji” za to, co napisał na łamach „Washington Examiner”: że polski wymiar sprawiedliwości jest „głęboko wadliwy”, a także „sprzyja nepotyzmowi i korupcji”.
Pamiętam słynne zdanie prof. Adama Strzembosza, wiceministra sprawiedliwości w rządzie Tadeusza Mazowieckiego, a następnie pierwszego prezesa Sądu Najwyższego, który stwierdził, że wymiar sprawiedliwości sam się oczyści, że sędziowie orzekający w czasach PRL-u odejdą i przyjdzie nowa kadra. I rzeczywiście, wielu z tych sędziów zmarło, wielu odeszło w stan spoczynku, ale zanim to nastąpiło, stworzyli swoje „klony”, całe pokolenie, które wychowali na swój obraz i podobieństwo. I ta grupa pozostaje bez kontroli, bez żadnego monitoringu społecznego. A część polityków i mediów, nie chcąc się narażać, boi się oceniać sędziów.
CAŁY WYWIAD W NAJNOWSZYM NUMERZE TYGODNIKA "GAZETA POLSKA". KUP TERAZ TUTAJ >>>