To w jego domu odbywał się w 1988 r. zjazd Międzymiastówki Anarchistycznej, na który wtargnęła milicja, co uwiecznione zostało w słynnym materiale filmowym IPN. Był jednym z liderów Ruchu Społeczeństwa Alternatywnego, który wraz Andrzejem Gwiazdą manifestował przeciwko „okrągłemu stołowi”. W latach 90. wyjechał do Ameryki, gdzie dzięki swoim patentom w chłodnictwie zrobił biznes. Dziś Wojtek „Hryń” Mazur jest wiceszefem klubu Gazety Polskiej w Stamford, a do Polski przyjechał na Marsz Niepodległości, a także na zaproszenie programu Piotra Lisiewicza „Wywiad z chuliganem”. Jego premiera dziś w Telewizji Republika o 21.30.
Jego anegdot o „zadymiarskiej” działalności z lat 80. słuchać można godzinami. Jak podkreśla, na ulicach Gdańska z ZOMO bili się ludzie o zróżnicowanym światopoglądzie, o anarchistów, po „mohery”. On jako anarchista w kominiarce przydzielonego miał do ochrony rosłego kibica Lechii Gdańsk.
Moherowa babcia z cegłą w torebce
Wspomina: - W tym brali udział bardzo ważni ludzie, a dziś zapomniani, w tym pani Babińska, jakby ją dziś nazwał Tusk „moher”. Stoję na manifestacji w kominiarce, a nagle z prawej strony słyszę dwie panie, jak rozmawiają cienkim głosem: „Bo ja proszę pani przynoszę zawsze na zadymę ciężką torebkę”. Otwiera torebkę, patrzę, a tam cegła. Ja już leżę ze śmiechu. A ona opowiada: „Jak podskoczył do jednego z naszych ten zomowiec, ten goryl, jak go walnęłam torebką, to aż mu się hełm dookoła głowy obrócił”.
Dziś Wojtek „Hryń” Mazur jest dobrze prosperującym przedsiębiorcą, a to dzięki swoim wynalazkom – jako inżynier opatentował technologię wspomagania chłodnictwa. Jak mówi, w III RP nie miałby szans się wybić. - Jestem synem robotnika i pielęgniarki. Nie mam żadnych dojść, było dla mnie jasne, że w systemie III RP nie mógłbym niczego wielkiego zrobić. Tam jest wolny kraj, oczywiście też do pewnego stopnia, ale pozwala ludziom realizować swoje ambicje. Moi koledzy inżynierowie, którzy tu zostali, nie mogli robić tego, czego się uczyli – opowiada o przyczynach swojej emigracji.
Anarchista na Marszu Niepodległości
Dziś wspiera działalność niepodległościową w Polsce. Nie widzi sprzeczności pomiędzy swym rodowodem z Ruchu Społeczeństwa Alternatywnego, a przyjazdem na Marsz Niepodległości. Jak mówi, wynika to z rodowodu ideowego podobnych mu anarchistów. - Jesteśmy inni niż Antifa czy inne lewackie organizacje. Jesteśmy patriotami. Nam nie chodziło o sprawy „łóżkowe”, ale o to, żeby naprawiać Polskę. Byliśmy bliżej zmian społecznych, dających ludziom coś konkretnego, o samorządną Rzeczpospolitą, o anarchosyndykalizm, o Abramowskiego, o związek zawodowy Solidarność – mówi.
Jak stwierdza, wyznawany przez niego światopogląd, zarówno dawniej, jak i dziś, to sarmatyzm. - Sarmata to człowiek, który umiłował tradycję, religię, kulturę polską, swoich współobywateli, swoją ojczyznę-ojcowiznę. Natomiast ma dystans do państwa, ja w swojej zagrodzie chcę być równy wojewodzie. Chcę mieć dostęp do broni. Kwestionuję sądy i sprawiedliwość – stwierdza.
Niech Duda poczochra dużych złodziei
Jak mówi, w szczególny sposób dotyczy to sądów III RP. - Jest takie fantastyczne powiedzenie naszych sarmatów, że sprawiedliwość polega na tym, że duży złodziej sądzi małego złodzieja. Tu jest taka moja myśl do prezydenta Dudy, że trochę poczochrał tych dużych złodziei i zwolnił z hamulca – stwierdza.
Swoją szkołę zagazował wraz z grupą kolegów gazem łzawiącym jako 18-latek. Dlaczego? Miało się w niej odbyć spotkanie z komunistycznymi radnymi, którzy opowiadać chcieli brednie o normalizacji. – Postanowiliśmy z kolegami rozpocząć naszą działalność od akcji terrorystycznej. Zdobyliśmy niewypał z manifestacji, świecę dymną, łzawiącą. Ja przygotowałem plan szkoły, bo się w niej uczyłem, ktoś ochraniał wejścia do niej. Spotkanie z radnymi nie odbyło się, a przy okazji wszyscy uczniowie mieli frajdę, bo lekcje skończyły się. Następnego dnia też lekcji nie było, bo nie zdołali wywietrzyć. Wieść o akcji lotem błyskawicy rozeszła się po mieście i w wielu innych szkołach doszło do podobnych akcji.
Duszpasterstwo Anarchistyczne i zdrada w Magdalence
Rozbijanie komunistycznego pochodu z 1 maja 1985 wspomina: - Byliśmy pomiędzy dziećmi a kombatantami. Ja tu w amoku, w ferworze, ale nagle ktoś mnie ciągnie za kołnierz. To był ten przydzielony mi kibic Lechii, który mówi: spływamy stąd, biją. Uciekliśmy. Jak się okazało, po głowie dostali komunistyczni kombatanci i dzieci z oficjalnego pochodu.
Manifestacje z udziałem anarchistów zaczynały się często od… kościoła św. Brygidy. - Organizowaliśmy Duszpasterstwo Anarchistyczne. Ksiądz Jankowski nie miał nic przeciwko temu, mówił, że dobrze jeśli chłopacy dyskutują o metafizyce i transcendencji. Wszystko było dobrze, dopóki oni nie dowiedzieli się, że my krytykujemy Wałęsę i jego zdradę. Bo my ją widzieliśmy z dnia na dzień – jak zaczęło się pacyfikowanie wystąpień czy pomysłów strajku
Dla niego i jego kolegów z RSA Magdalenka i „okrągły stół” to była zdrada. - Nam nie odpowiadał kapitalizm Balcerowicza czy Sachsa, chcieliśmy uwłaszczenia robotników i właścicieli mieszkań. Tajni współpracownicy ze swoimi oficerami prowadzącymi dokonali transformacji ustrojowej. My mówiliśmy, że na bazie szubrawców nie można budować ani społeczeństwa, ani zdrowej państwowości. Dziś wiemy, że to była racja.
„Wywiad z chuliganem” jest koprodukcją Radia Poznań i Telewizji Republika. W Radiu Poznań wysłuchać go można w soboty o 15.00. Telewizyjna premiera w każdą niedzielę o 21.30. w Telewizji Republika.
(mn)
Milicja "wjeżdża na chatę" Wojtka "Hrynia" Mazura. Materiały SB