Ci, którzy krytykują Wyborczą, mają rację. Wierzę, że także potępią panów Zyzaka, Cenckiewicza, wPolityce.pl za "nieślubnego syna" Lecha Wałęsy – napisała dziennikarka "Gazety Wyborczej" Dominika Wielowieyska.
Dziennikarka krytycznie odniosła się do ostatniego tekstu opublikowanego na łamach dziennika z którym od lat współpracuje. Artykuł zatytułowany "Pierwsza dama tańczy sama" powielał wątpliwego pochodzenia plotki na temat Pary Prezydenckiej.
Stonoga informatorem "Wyborczej"
Życzliwi wiedzą, że w małżeństwie Dudów dzieje się źle. Już dawno miał być rozwód, ale te wybory. Podobno nawet spisali umowę i zachowują tylko pozory. Gdy wyciekła informacja, że prezydent obserwuje na Twitterze nastolatki o nickach w stylu „ruchadło leśne”, nie chciała z nim zatańczyć w Zakopanem. Ktoś podchwytuje starą plotkę, że najmłodsza siostra Andrzeja tak naprawdę jest jego nieślubną córką. Spłodził ją jakoby w wieku 16 lat, a rodzice ją adoptowali, żeby nie było skandalu (Dominika rzeczywiście jest adoptowana). Autorem tych rewelacji jest Zbigniew Stonoga, któremu ich jednak mało i dorzuca coś jeszcze o seksie za pieniądze – napisała w swoim tekście Małgorzata Niemczyńska.
Wielowieyska: Jestem krytyczna wobec tego tekstu
Tekst, który "artykułem" nazywamy czysto umownie, bo twórczość ta niewiele wspólnego ma z dziennikarstwem, spotkał się z falą krytyki ze strony samych dziennikarzy "Gazety Wyborczej". Wśród krytyków znalazła się Dominika Wielowieyska, której nie spodobało się cytowanie "rewelacji" Zbigniewa Stonogi. – Taka informacja pojawiła się w internecie. Ale w tekście nie powinno jej być. W tym sensie jestem krytyczna wobec tego tekstu. Ten fragment jest niedopuszczalny – stwierdziła Wielowieyska, która wypowiedziała się na ten temat w "Loży prasowej" na antenie TVN24. – Mówię to wbrew swojej gazecie. Uważam, że to był błąd. (...). Zwracam tylko uwagę, że w tekście jest napisane, że jest to totalna bzdura. W tym kontekście jest to napisane: jeżeli takie rzeczy wypowiada Zbigniew Stonoga, to jest oczywiste, że to bzdur – przekonywała Wielowieyska.
"Potępcie Zyzaka i Cenckiewicza"
Dziś dziennikarka odniosła się do sprawy na Twitterze. Zrównała artykuł w "Wyborczej" z publikacjami dotyczącymi nieślubnego syna Lecha Wałęsy.
Ci, którzy krytykują Wyborczą, mają rację. Wierzę, że także potępią pp. Zyzaka, Cenckiewicza, wPolityce.pl za "nieślubnego syna" L. Wałęsy
— DominikaWielowieyska (@DWielowieyska) 18 kwietnia 2016
Wielowieyska dopytywana przez innych użytkowników portalu społecznościowego, czy faktycznie obie sprawy są takiej samej wagi, odparła, że dopóki nie zobaczy DNA rzekomego syna byłego prezydenta, dla nie jest to plotka. Pojawiły się liczne odpowiedzi na jej wpis, wśród nich te:
@DWielowieyska nie do końca, w przypadku LW mówili to ludzie pod nazwiskiem, mieszkańcy wioski, a nie zawodowy skandalista @katarynaaa
— Piotr Gursztyn (@PiotrGursztyn) 18 kwietnia 2016
@PiotrGursztyn @DWielowieyska @katarynaaa ciekawa jest ta sprawa syna LW, myślę że gdyby to były bzdury to już dawno byłby proces
— Krystian Nazwisko (@kolo636634) 18 kwietnia 2016
Nieślubny syn Wałęsy
Sprawa nieślubnego syna Lecha Wałęsy była poruszana zarówno przez Pawła Zyzaka, jak i Sławomira Cenckiewicza. Obaj są autorami książek o byłym prezydencie. W marcu Cenckiewicz poinformował nawet, że nieślubny syn Wałęsy doczekał się wreszcie swojego grobu. "Grześ Lewandowski, który utonął 15 maja 1967 r., którego ojciec się wyparł i uciekł do Gdańska w dniu jego śmierci, pozbawiony był elementarnej godności nawet po śmierci: jego grób miał zostać zlikwidowany, uległ erozji, nie był opłacany, a w 1990 r. - kiedy Wałęsa zostawał Prezydentem Polski - zniknęła z niego tabliczka z imieniem i nazwiskiem. Dedykując książkę "Wałęsa. Człowiek z teczki" w niezgodzie na haniebne potraktowanie jego mogiły chciałem przywrócić mu pamięć" – pisał Cenckiewicz.