Jest to reakcja na odwołanie w niedzielę przez parlament w Kijowie ustawy językowej, przeforsowanej przez ekipę obalonego prezydenta Wiktora Janukowycza w 2012 r. Akt ten faworyzował język rosyjski. Ustawa dawała uprzywilejowany status językom mniejszości narodowych w regionach Ukrainy o dużych skupiskach tych mniejszości, jednak była korzystna przede wszystkim dla etnicznych Rosjan.

„Nie czas dziś na dyskusje o języku! Lwów domaga się nowych wyborów parlamentarnych, a nie spekulacji wokół kwestii językowych i narodowościowych! 26 lutego, na znak solidarności z mieszkańcami wschodnich i południowych regionów (Ukrainy), będę rozmawiać po rosyjsku w domu, w pracy, w środkach transportu publicznego, z przyjaciółmi i wszędzie!” – głosi rozpowszechniany w internecie apel mieszkańców Lwowa.

Z kolei nawoływania o przejście w środę na język ukraiński ukazały się w Odessie i Doniecku.

- Działania parlamentu wokół języka przysłużą się wyłącznie skonfliktowaniu wschodu i zachodu Ukrainy. W kraju jest wiele ważniejszych spraw do rozwiązania. My w zachodniej Ukrainie już byliśmy regionem drugiej czy trzeciej kategorii i nie chcemy, by teraz powtórzyło się to ze wschodnimi obwodami – powiedział lwowski politolog Antin Borkowski.

Borkowski przyłączył się do apelu środowisk intelektualnych we Lwowie, które poprosiły kijowskie władze, by politycy nie narzucali wschodniej Ukrainie „galicyjskiego stylu życia”, lecz przystąpili do realizacji niezbędnych w państwie reform.

W środę minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow wezwał Organizację Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie do stanowczego potępienia "wzrostu nacjonalistycznych i neofaszystowskich nastrojów na zachodniej Ukrainie", a także "prób zakazania języka rosyjskiego" w tym kraju.