Wczoraj Wałęsa wzywał do "marszu na Warszawę". Dziś Tusk: zagranica i ulica to bardzo dobre metody
"Nie można pozwolić na zniszczenie niezależnego sądownictwa; jeśli PiS uruchomi proces likwidacji sądownictwa, wzywam do ponad milionowego marszu na Warszawę i zrobienia porządku, będę na czele" - napisał w sobotę na Twitterze były prezydent Lech Wałęsa. Dziś, w podobnym tonie wypowiadał się Donald Tusk.
- Za wszelką cenę nie można pozwolić na zniszczenie niezależnego sądownictwa. Dość ustępstw. Jeśli PIS uruchomi proces likwidacji sądownictwa, wzywam do ponad milionowego marszu na Warszawę i zrobienia porządku, będę na czele - napisał Wałęsa.
Były premier Donald Tusk był dziś gościem w Radiu Zet i przekonywał, że protesty uliczne są skuteczne, ponadto - to obowiązek Polaków.
- Ja na to patrzę bardzo praktycznie, bo mam ciągle w pamięci protesty w Polsce dotyczące czy Trybunału Konstytucyjnego, czy sądów i reakcje Brukseli i na świecie. Ja – inaczej, niż dzisiaj rządzący – uważam, że "ulica i zagranica" mogą i nieraz odgrywały w polskiej historii bardzo pozytywne role – mówił były premier.
Jak dodał, "ulica" to dziś 100 tys. ludzi, zaś "zagranica" to UE.
Zdaniem Tuska "zagranica i ulica to bardzo dobre metody, żeby powstrzymać rządzących od tego typu rzeczy".
- Niepotrzebne są tu przesady ani hiperbole. Nie będę mówił - uważam, że to jest przesada - o masowych represjach. Nie musimy używać przesadnych słów. To, co oni robią, jest wystarczające złe i niebezpieczne w sposób tak oczywisty, tak dotykalny, że nie trzeba żadnych kolorów tutaj dodawać – powiedział.
- Zachęcam wszystkich ludzi, żeby protestowali, żeby wychodzili na ulice (...) nie tylko dlatego, że się sam stęskniłem za tego typu akcjami – choć oczywiście też – ale obserwowałem, w jaki sposób uruchamia się instytucje międzynarodowe, międzynarodową opinię publiczną, ale przede wszystkim emocje tutaj, w kraju, kiedy jest się aktywnym i kiedy się protestuje – mówił Tusk, podkreślając, że rządzący wycofali się już z niektórych rozwiązań pod wpływem protestów ulicznych i zainteresowania Brukseli.
- W Brukseli zajmowali się tym głównie dlatego, w 90 proc. dlatego, bo widzieli, że ludzie w Polsce się tym przejmują – dodał.
Czytaj także: