Pamiętam, jak uczono mnie, że miejsce zdarzenia jest święte, że tam nie można niczego ruszyć, przestawić, dopóki nie zostanie to wszystko zbadane i zabezpieczone. My byliśmy świadkami tego, jak na oczach całego świata od lat wypracowane reguły są kompletnie ignorowane – mówiła na antenie Telewizji Republika Małgorzata Wassermann, przewodnicząca sejmowej komisji śledczej ds. Amber Gold.
– To co się wydarzyło i to co zrobił rząd Donalda Tuska spowodowało u mnie decyzje, że już nie można angażować się tylko biernie, ale również czynnie. Przyjęłam zaproszenie Jarosława Kaczyńskiego do grupy posłów i pracuje głównie jako adwokat i działam w słuszne sprawie. To był główny impuls (katastrofa smoleńska) – mówiła na antenie Telewizji Republika Małgorzata Wassermann.
– To co zrobiono z wrakiem i z miejscem katastrofy nazywa się zacieraniem śladów i podlega pod paragraf. Gdyby nie praca takich osób jak pani Gargas nie wiedzielibyśmy nic – zaznaczyła.
– Ja przeżyłam w tym czasie szok. (…) Pamiętam, jak uczono mnie, że miejsce zdarzenia jest święte, że tam nie można niczego ruszyć, przestawić, dopóki nie zostanie to wszystko zbadane i zabezpieczone. My byliśmy świadkami tego, jak na oczach całego świata od lat wypracowane reguły są kompletnie ignorowane i ja nie słyszałam żadnego głosu sprzeciwu prawników. Żaden nie powiedział: Panie Tusk to jest pogwałcenie wszelkiego prawa! Ja przeżyłam załamanie i wtedy uświadomiłam sobie, że ci prawnicy nie są wolni od polityki, bo gdyby zginął ktoś inny, a nie znienawidzona prawa storna, to może wyglądałoby to inaczej – mówiła nam poseł Prawa i Sprawiedliwości.
– Ja wtedy doszłam do wniosku, że albo okłamywano mnie przez całą moją karierę prawniczą, bo to jakieś totalne porozumienie. Dlaczego były takie działania? (…) My zostaliśmy nie tylko dotknięci wydarzeniami, ale pokrzywdziło nas ówczesne państwo polskie. Ludzie dobrej woli -dziennikarze, to oni pomagali odkłamywać tę falę dezinformacji – mówiła Wassermann.
– Donald Tusk bez wątpienia ponosi odpowiedzialność polityczną – był ówczesnym premierem i podejmował konkretne decyzje. (…) To nie jest tak, że nie było w Polsce osób, które nie potrafiłyby odpowiednio zachować się na miejscu zdarzenia. Teraz pytanie skąd wzięła się ta bierność? Czy to były rozkazy z Warszawy? Niestety często cierpią te osoby z dołu. Liczę, że sprawiedliwości stanie się zadość – skwitowała.
10 kwietnia 2010 r. w katastrofie samolotu Tu-154M pod Smoleńskiem zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka, najwyżsi dowódcy Wojska Polskiego oraz ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski. Polska delegacja zmierzała na uroczystości z okazji 70. rocznicy zbrodni katyńskiej.