Po wakacyjnej przerwie powrócił „Salonik polityczny”. Rafał Ziemkiewicz gościł dzisiaj Stanisława Janeckiego z „W Sieci”, Łukasza Warzechę z „Do Rzeczy” i Andrzej Stankiewicza z Onetu.
– Na pewno nie jest to ustawka, jak niektórzy podejrzewali. Przez 1.5 roku dwaj ministrowie – zwłaszcza Antoni Macierewicz, ale później też Zbigniew Ziobro, nie traktowali prezydenta najlepiej. Antoni Macierewicz próbował wymuszać na prezydencie pewne decyzje dotyczące wojska, jednak poszedł na całość w ostatniej fazie, kiedy przygotował system dowodzenia armią i tak go przygotował, żeby ubezwłasnowolnić prezydenta. Prezydent powołuje szefów rodzajów sił zbrojnych i szefa sztabu generalnego – tak mówi konstytucja. Minister Macierewicz zostawia te kompetencje, ale w ramach nowego systemu, chciał stworzyć stanowisko ponad tymi, czyli powołać Inspektora Armii. Dodatkowo uderzył w bliskiego współpracownika, czyli generała Kraszewskiego, najbardziej zaangażowanego w sprawę armii człowieka, odebrał mu dostęp do tajemnic państwowych, to było wypowiedzenie wojny. Duda działa reaktywnie, ale czuje, że w wojnie z Antonim Macierewicze, który nie ma silnych sondaży, może się zbudować. Podobnie Zbigniew Ziobro, reformy sądowe, które przedstawił Zbigniew Ziobro odbierały kompetencje prezydentowi. Gdyby nie postawił się tym dwóm ministrom, to jego prezydentura do końca, do roku 2020 byłaby fikcyjna. Mnie reakcja prezydenta zaskoczyła, ale dzisiaj gdy oceniam to na chłodno, to gdyby prezydent tego nie zrobił to miałby straconą prezydenturę do 2020 roku i marne szanse na reelekcję. Obóz władzy traktowaniem prezydenta sam sobie napytał biedy – stwierdza Andrzej Stankiewicz.
Wedle Łukasza Warzechy spór może wynikać z chęci pozyskania przez Andrzeja Dudę elektoratu centrowego. – Zgadzam się z diagnozą Andrzeja, ale bym ją jeszcze poszerzył. Poza względami pragmatycznymi – bo prezydent walczy o swoje pole oddziałowywania, to wiedząc z jakiego środowiska się wywodzi, jakie wyniósł poglądy z tego środowiska, to kwestia weta to mimo wszystko coś więcej. To kwestia wewnętrznego przekonania prezydenta Dudy, że nie da się dobrze urządzać państwa rozmontowując wszystko. Trzeba zostawić jakiś fundament i przede wszystkim trzeba to robić z większym namysłem, a nie szybko i rewolucyjnie. Druga sprawa – prezydent rozumie, że będzie musiał w wyborach 2020 roku zasięgnąć dalej niż elektorat PiS. Taka jest natura wyborów prezydenckich. Prezydent musi zasięgnąć z centrum, zresztą zobaczymy jaki będzie kandydat opozycji i czy będzie to jeden człowiek. Tym bardziej Andrzej Duda musi starać się wychodzić do środka, pokazywać, że jest autonomicznym ośrodkiem, zwłaszcza, że od początku ciągnęły się za nim sprawy trybunały – dodaje Łukasz Warzecha.
Ważne pytania stawia prowadzący program. – Pytanie jest takie – widzimy konflikt na poziomie prezydent a minister obrony narodowej i prezydent i minister sprawiedliwości, w ostatnich dniach nastąpił na linii rzecznik prezydenta i otoczenie pani premier. Wszyscy, którzy to obserwują zastanawiają się, czy jest konflikt z prezesem PiS-u, czy występuje jako arbiter, czy jako strona. To dla przyszłości formacji i władzy PiS-u to kwestia kluczowa – pyta Rafał Ziemkiewicz.
– Problem jest tego rodzaju, że zarówno politycy, jak i media, popełniają błąd uważając, że jak ma się stanowisko konkretne, to się nie ma realnej władzy. Jakkolwiek obóz by szedł zjednoczony do władzy, objęcie stanowiska, usamodzielnienie jakby na to nie patrzeć, podobnie stanowisko premiera, bo w rządzie widać więcej oddzielnych księstw. Zawsze tak było w rządach koalicyjnych. Każdy, kto ma realną władzę ją wykorzystuje. Zobaczmy w jakim czasie się znajdujemy – dwa lata po wyborach prezydenckich, czyli 3 lata przed kolejnymi Wszystko co można zrobić konfliktowego, poszerzyć swój obszar władzy, to powinno się to robić teraz. Później wszystkie kłótnie będą odbierane jako rozbijanie obozu. W związku z tym rząd ma połowę kadencji, prezydent ma 40 proc., w związku z tym to się toczy, to zrozumiałe – zakończy Stanisław Janecki.