Lech Wałęsa TW "Bolek" nadal publicznie pokazuje, że jest człowiekiem totalnie wyzbytym krzty przyzwoitości, postacią tragiczną, uwikłaną w sidła kłamstwa tak mocno, że zostaje tylko brnięcie nadal w bagno dehumanizowania innych i siebie przy okazji. Tym razem, ku aplauzie Lisów i innych, nazwał śp. Lecha Kaczyńskiego "miernotą, która bezcześci plac Piłsudskiego".
To już tak karkołomne, że szkoda pisać o tym człowieku. Ale kiedy z pogardą i nienawiścią wypowiada się o śp. Lechu Kaczyńskim, nie można tego lekceważyć.
Były prezydent skomentował swoją absencję podczas "Biało-Czerwonego Marszu". "Musiałbym zachęcić do natychmiastowych działań przeciw" - tłumaczył. "Nie mogłem brać udziału w większym zgromadzeniu z okazji 100 letniej rocznicy. Widząc co się dzieje w Ojczyźnie musiałbym zachęcić do natychmiastowych działań przeciw. Propozycja ta na pewno byłby zwycięska ale kosztowałaby za dużo" - napisał na Facebooku Lech Wałęsa. Jakich działań? Możemy się domyślać. Swoją drogą, Wałęsa po prostu stchórzył i bał się przyjść na marsz do Warszawy, bo by go Polacy po prostu wypunktowali.
Ale najgorsze jest to, że Wałęsa nadal z pogardą, nienawiścią wypowiada się o śp. Lechu Kaczyńskim, postaci tak zasłużonej dla Polski jak mało kto. Były prezydent odniósł się do pomnika Lecha Kaczyńskiego, który został w sobotę uroczyście odsłonięty na placu Piłsudskiego. "Nie można się zgodzić na to by bezcześcić plac stawiając takiej miernocie pomnik. Człowiekowi skazanemu prawomocnym wyrokiem sądu za pomówienia i kłamstwa" - powiedział.
Wałęsa po prostu nie może znieść tego, że Polacy wiedzą że był TW "Bolkiem", człowiekiem, który stracił honor, twarz, mówiąc krótko wszystko. Zostało mu tylko dehumanizowanie wszystkiego co wartościowsze od niego samego. Oto los człowieka upodlonego.