Walentynowicz: Widziałem na sekcjach, czego dopuszczali się Rosjanie. To barbarzyństwo nie do opisania
- Nie było żadnej kontroli nad tym, co robili Rosjanie. Widziałem na sekcjach, jakich rzeczy dopuszczali się Rosjanie. Trudno wyobrazić sobie takie barbarzyństwo. Wydawałoby się że coś takiego w XXI w. nie ma prawa istnieć, a tymczasem istnieje i to blisko naszych granic - powiedział w "Republice po południu" Piotr Walentynowicz, wnuk Anny Walentynowicz, ofiary katastrofy smoleńskiej.
- Przerażają informacje o ekshumacjach. Nasza rodzina od końca roku 2012 miała czas, by - mówiąc nieelegancko – oswoić się z tym drastycznym postępowaniem Rosjan z naszymi bliskimi. Najwięcej przez ostatnie lata było kłamstw. Nie ma się co dziwić, że obecna opozycja na wszystkie działania komisji czy ekshumacje czy pluje jadem, bo te działania odzierają ich z kłamstw – powiedział Piotr Walentynowicz.
- Nie było żadnej kontroli nad tym, co robili Rosjanie. Widziałem na sekcjach, jakich rzeczy dopuszczali się Rosjanie. Trudno wyobrazić sobie takie barbarzyństwo. Wydawałoby się że coś takiego w XXI w. nie ma prawa istnieć, a tymczasem istnieje i to blisko naszych granic – dodał gość TV Republika.
- To obraz nie do opisania, jak potraktowano naszych obywateli. Sprzeciw przeciw wyjaśnieniu wszystkich szczegółów katastrofy jest oczywisty, bo wyjaśnianie pokazuje, jak ówczesny rząd okłamywał naród i jak wiele kłamstw użyto, by zataić, że rząd polski przekazał wszystko w ręce Rosji i ona dyktowała warunki. I dalej je dyktuje, np. nie zwracając wraku. Rosjanie tłumaczą, że nie mogą zwrócić wraku, bo trwają czynności wyjaśniające. Skoro trwają czynności, a śledztwo MAK-u już dawno zostało zakończone, to jaka była w takim razie jakość tego śledztwa? - stwierdził Walentynowicz. - Gdy opublikowano raport MAK-u, to powinna rozpocząć się procedura zwrotu wraku – dodał.
- Ludzie nauki dysponują technologią, by pewne rzecze zbadać po latach. Czas działa na niekorzyść i powinniśmy dążyć do tego, by to najważniejsze w wolnej Polsce śledztwo nie stało w takim miejscu w jakim stoi, choć rozumiem, że komisja działa w sposób ograniczony, nie mając kluczowego dowodu – powiedział wnuk Anny Walentynowicz.