Prezydent Dilmie Rousseff nie udało się zdobyć ponad połowy głosów w niedzielnych wyborach prezydenckich w Brazylii i w drugiej turze zmierzy się z Aecio Nevesem. Według oficjalnych, niemal pełnych wyników, Rousseff otrzymała 41,48 proc. głosów, a Neves zdobył ich 33,68 proc.
Na trzecim miejscu znalazła się Marina Silva, kandydatka Brazylijskiej Partii Socjalistycznej (PSB) z 21,29 proc.
To wyniki po przeliczeniu ponad 99 proc. głosów.
W przedwyborczych sondażach była minister ochrony środowiska długo zajmowała drugie miejsce, za zdecydowaną faworytką – Dilmą Rousseff, kandydatką Partii Pracujących (PT). Dopiero w ostatnich dniach przed głosowaniem w badaniach sondażowych wyprzedził ją Aecio Neves z Partii Socjaldemokracji Brazylijskiej (PSDB).
Druga tura wyborów prezydenckich w Brazylii odbędzie się 26 października.
Po ogłoszeniu wyników niedzielnego głosowania Dilma Roussoff powiedziała, że "walka trwa" i że zwycięży za trzy tygodnie.
Ogromna radość zapanowała w obozie Aecio Navesa. On sam zaapelował do Brazylijskiej Partii Socjalistycznej, która wspierała Silvę, o "połączenie sił" w drugiej turze wyborów. Marina Silva nie wskazała jeszcze swym wyborcom, kogo powinni poprzeć 26 października.
Brazylii, największemu krajowi Ameryki Łacińskiej, powiódł się plan zmniejszania strefy skrajnego ubóstwa, w której na początku rządów Luiza Inacia Luli da Silvy, poprzednika Rousseff, żyła połowa obywateli blisko 190–milionowego kraju. Udało się z niej wyprowadzić 20 milionów Brazylijczyków, którzy zdobyli zatrudnienie i stali się uczestnikami rynku wewnętrznego. Za rządów Rousseff gospodarka Brazylii rosła w tempie ponad 4 proc. rocznie, jednak recesja sprawiła, że na koniec grudnia nie przekroczy ona 2–procentowego wzrostu.
Po 30 latach szybkiego rozwoju rolnictwa Brazylia dołączyła do wielkiej piątki światowych potentatów rolniczych: USA, Australii, Unii Europejskiej, Kanady i Argentyny.