"Kilka tysięcy migrantów i 50-100 osób z patykami, czy kamieniami, wywołuje taką reakcję. I to wymaga postawienia państwa na głowie, nieprawdopodobnych stanów wyjątkowych, jakichś wzmożeń. Dzisiaj państwo polskie powinno zrobić wszystko żeby zdeeskalować ten konflikt, budować naszą siłę", perorował pod koniec 2021 roku obecny marszałek Sejmu Szymon Hołownia. Nagranie przypomniał i udostępnił na swoim profilu społecznościowym europoseł Dominik Tarczyński (PiS).
Rządząca nam obecnie (nie)miłościwie koalicja 13 grudnia utrzymuje, że obecna, z roku 2024, sytuacja na polsko-białoruskiej granicy jest całkowicie różna od tej z roku 2021. Przyznajemy, jest różna, gdyż wtedy było jeszcze... trudniej. Nie było zapory i atakujące obrońców naszej granicy rzesze migrantów miały, przynajmniej z tego punktu widzenia, łatwiejsze zadanie. Nie było wśród nich, podobnie zresztą jak teraz, ani kobiet z dziećmi, ani "biednych ludzi szukających swojego miejsca na ziemi", ani też "inżynierów", "naukowców", czy "lekarzy" (choć zdarzali się - i zdarzają nadal - osobnicy zainteresowani, tak to określmy, "chirurgią").
Hołwonia tego wszystkiego w roku 2021 nie widział, albo udawał, że nie widzi. Być może było to też dla niego obojętne. Dlatego też niech teraz ten człowiek, jeszcze bardzo niedawno chwalący się i dumny ze znajomości z Frankiem-biegającym-po-granicy-Sterczewskim, nie ubiera się w piórka obrońcy polskiej granicy i honoru polskich żołnierzy. Hołownia nie jest w tym, mówiąc łagodnie, wiarygodny.
— Dominik Tarczyński MEP (@D_Tarczynski) June 1, 2024