Komisja Millera dokonała analizy i zebrała dokumenty medyczne wyłącznie załogi samolotu i co dziwnie się składa, gen. Błasika, co mnie zaskoczyło. Ale zaszokowało mnie co innego – że te materiały zostały utajnione i dokumenty z tych analiz na dysku zaszyfrowane. Złamaliśmy to hasło. Brzmiało ono: DUPA – powiedział prof. Kazimierz Nowaczyk z Podkomisji ds. Ponownego Zbadania Wypadku Lotniczego w TV Republika. Był On gościem red. Katarzyny Gójskiej w porannym, niedzielnym programie "W Punkt".
Na jakie ekspertyzy czeka jeszcze Podkomisja smoleńska? - pytała na początku red. Katarzyna Gójska.
- Obecnie przygotowany jest już raport końcowy Podkomisji ds. Ponownego Zbadania Wypadku Lotniczego – poinformował prof. Kazimierz Nowaczyk. Zmierzają też ku końcowi ekspertyzy w amerykańskim Wichita Institute, gdzie tysiąc procesorów olbrzymich komputerów równolegle przetwarza dane. Obliczenia trwają, ale otrzymane do tej pory wyniki już pozwalają stwierdzić, jak wyglądała katastrofa.
Amerykanie sporządzają właśnie raport, który będzie załącznikiem do raportu Podkomisji. Zostanie on udostępniony opinii publicznej. - Staramy się go tak zredagować, aby zainteresowani mogli go zrozumieć, więc nie będzie obszerny – zapewnił prof. Nowaczyk. komisja przygotowuje też protokół liczący „tysiące stron”. Gość programu poinformował, że materiały, które posłuzyły do komputerowej rekonstrukcji katastrofy liczył 22 tys. stron.
- Podkomisja twierdzi, że materiał wybuchowy odnaleziono w tych częściach samolotu, które od momentu remontu u Rosjan nie były przez nikogo ruszane. Jest to tzw. slot, czyli przednia, ruchoma część skrzydła wysuwająca się przy lądowaniu. - Ten slot został w 2009 r. wymieniony między samolotem 101 i 102. Tam nikt przed nami nie zaglądał – mówi prof. Nowaczyk. Zostało to zbadane zarówno przez Amerykanów w Wichita, jak i polskich specjalistów w Mińsku.
W tupolewie, który leciał do Smoleńska doszło do dwóch wybuchów. Czy te informacje Podkomisja uznaje za ostateczną, bo potwierdzoną – pytała red. Gójska.
- To rzeczy ustalone, bo inaczej nie znalazłyby się na filmie. Fakt, że utrata końcówki skrzydła nastąpiła na 10 m przed brzozą jest wynikiem zapisu rejestratorów, które „przeoczyła” Komisja Millera, bo wszystkiego nie badała – zauważył prof. Nowaczyk. Podkomisja badała też m.in. poszczególne części samolotu, przypisując je do miejsc na wrakowisku, z których pochodziły. To samo dotyczy ciał. – Nie tylko znaleziono wszystkie fragmenty ofiar, ale znaleziono miejsca i przyporządkowano poszczególnym pasażerom miejsca w samolocie, co bardzo ważnym etapem badania wypadków – wyjaśniał Gość programu. I dodał: - Komisja Millera dokonała analizy i zebrała dokumenty medyczne wyłącznie załogi samolotu i co dziwnie się składa gen. Błasika, co mnie zaskoczyło. Ale zaszokowało mnie co innego – że te materiały zostały utajnione i dokumenty z tych analiz na dysku zaszyfrowane. Złamałem to hasło. Brzmiało ono: DUPA.
Kolejna ciekawą rzeczą, o jakiej wspominał w rozmowie z red. Gójską prof. Nowaczyk to kwestia, gdzie znajdowały się ciała. - Na samym początku wrakowiska ich niema, tylko szczątki wbite głęboko w ziemię, co robi ogromne wrażenie, bo są to niewielkie elementy np. palec z sygnetem, ale też wyrwane serce. W tym miejscu samolot był jeszcze nad ziemią. To świadczy bardzo dobitnie, że ciała zostały już rozerwane i wbijane w ziemię. Oczywiście badania prowadzili specjaliści, ale komisja je przeglądała i zrobiło to na nas ogromne wrażenie – powiedział. Poinformował też, że dokładne zdjęcia z sekcji w pewnym momencie „znikły”, ale Podkomisji udało się je odzyskać.
Na koniec prof. Nowaczyk zauważył, że jakkolwiek ci Rosjanie, których oglądaliśmy wielokrotnie w mediach jak niszczą samolot, „nie wiedzieli co robią i w jakim celu”. Jednak odgórnie „były działania, które miały na celu ukrycie tego, co się zdarzyło. Przykładem są chociażby części, które pierwotnie rozrzucone na duzym obszarze „ktoś” przeniósł pod brzozę, aby wskazać ją jako „winną”.