Urubko się tłumaczy! "Dopadła mnie burza śnieżna, spadłem w szczelinę"
„Dopadła mnie burza śnieżna. Spadłem w pięciometrową szczelinę. Tylko dzięki intuicji udało mi się po kilku godzinach wydostać. Nie miałem innego wyjścia niż po prostu zejść na dół i zrezygnować ze zdobycia szczytu” – powiedział rosyjskiemu portalowi Mountain.ru himalaista Denis Urubko.
Kilka dni temu opinię publiczną zelektryzowała wiadomość o samodzielnej próbie zdobycia szczytu K2 przez Urubkę.
Himalaista w niedzielę dotarł w okolice obozu trzeciego na wysokości ok. 7200 m. Próba zakończyła się jednak niepowodzeniem, a himalaista podjął decyzję o opuszczeniu zimowej wyprawy na K2.
– Moim celem było wejście zimowe, podczas rzeczywistej zimy, czyli w mojej opinii w grudniu, styczniu albo lutym. Dlatego podjąłem decyzję o samodzielnym wejściu. Myślałem, że wejście na szczyt będzie dobre dla wszystkich uczestników, dla całego zespołu i wyprawy – powiedział Denis Urubko Oswaldowi Rodrigo Pereirze, dziennikarzowi TVP Sport, który towarzyszy polskim himalaistom w bazie pod K2.
– Nie chciałem, aby ktokolwiek czuł na sobie odpowiedzialność. Zjadłem normalnie śniadanie, a potem potajemnie uciekłem. Wspiąłem się na wysokość 6250 m. Z powodu złej pogody schowałem się w namiocie. Następnego dnia udało mi się dotrzeć na wysokość 7200 metrów, ale niestety warunki pogodowe były fatalne – opowiadał.
– Kiedy doszedłem na wysokość około 7600 metrów, dopadła mnie burza śnieżna. Spadłem w pięciometrową szczelinę. Tylko dzięki intuicji udało mi się po kilku godzinach wydostać ze szczeliny, w którą wpadłem. Nie miałem innego wyjścia niż po prostu zejść na dół i zrezygnować ze zdobycia szczytu – wyjaśnił Urubko.