Podmienić obóz niepodległościowy, przeciwstawiający się antypolskim planom Rosji i Niemiec, czerpiący z tradycji Kościuszki, Traugutta, Piłsudskiego, Pileckiego, Łupaszki i Lecha Kaczyńskiego, na jego karykaturę, skarlałego potworka pomstującego na Izrael i banderowców według scenariusza Władimira Putina – taki był cel operacji, która rozgrywała się w ostatnich miesiącach. Znakomite porozumienie zawarte między Polską i Izraelem przekreśliło ten scenariusz - pisze w najnowszym numerze najlepszego tygodnika w Polsce "Gazecie Polskiej" Piotr Lisiewicz.
Przeciwnicy obozu niepodległościowego chętnie wyolbrzymiają ustępstwa PiS w ustawie o IPN, natomiast udają, że nie czytali wspólnej deklaracji premierów Polski i Izraela, która jest naszym wielkim sukcesem. Antypolonizm potępiony tak jak antysemityzm, mówienie o polskich obozach koncentracyjnych to kłamstwo pomniejszające winę Niemiec, Holocaustu dokonały nazistowskie Niemcy przeciwko narodowi żydowskiemu i wszystkim Polakom żydowskiego pochodzenia, Polskie Państwo Podziemne i Rząd RP na uchodźstwie zachowywały się w sposób godny uznania – pod tymi twierdzeniami podpisał się premier Izraela.
Jarosław Kaczyński w rozmowie z Katarzyną Gójską wskazał, że „dzięki temu porozumieniu uzyskujemy więcej, niż byśmy byli w stanie osiągnąć dzięki zapisom nowelizacji ustawy o IPN”. Teraz każde kłamstwo na temat polskiej historii w czasie II wojny światowej będzie atakiem na wspólną wykładnię Polski i Izraela w tej sprawie. Ale twierdzę, że porozumienie to przyczyniło się do czegoś, być może, jeszcze ważniejszego. Unicestwienia wspomnianej próby zmiany programu obozu niepodległościowego pod dyktando Moskwy. Ta próba wymaga szerszej, w jakiejś mierze pionierskiej, analizy.
Nowe kłamstwa w miejsce starych
Najważniejszym, co udało się nam w ostatnich latach, jest zmiana mentalności Polaków, w szczególności młodych, z postkolonialnej na niepodległościową. Przez większość trwania III RP dominowała ta pierwsza – gdy ktoś ważny z innego kraju na nas tupnął, większość Polaków reagowała położeniem uszu po sobie. Niepodległy Polak reaguje odwrotnie – skoro nas atakują, musimy się postawić i udzielić poparcia tym politykom, którzy działają na rzecz naszego interesu.
Ta zmiana mentalności oczywiście została zauważona przez naszych przeciwników. Twarda postawa PiS wobec Rosji i Niemiec (używających przeciwko nam mechanizmów rządzonej przez nich UE) udowodniła im, że tą metodą już Polski się nie pokona. Politycy nakłaniający władze UE do nakładania na nas sankcji nie zyskają u nas w dającej się przewidzieć przyszłości poparcia większości obywateli.
Jak w tej sytuacji musiała się zmienić taktyka naszych przeciwników? By to ustalić, trzeba wskazać, jakie są dziś najważniejsze cele Moskwy w stosunku do Polski. Oczywiste wydaje się, że – po pierwsze – należy do nich rozbicie lub osłabienie sojuszu polsko-amerykańskiego, niedopuszczenie do wypełnienia go treścią, czyli zwiększania obecności amerykańskich wojsk w Polsce, a także wszelkich innych form zacieśnienia współpracy między nami. Nie powinniśmy mieć złudzeń, że intrygi rosyjskiej agentury w tej sprawie będą snute zarówno w Polsce, jak i – o czym często nie myślimy – w Ameryce. Po drugie zaś, chodzi o ograniczanie naszego wpływu na Europę Środkowo-Wschodnią, w tym w szczególności na państwa dla jej losów kluczowe, o które trwa walka, jak Ukraina.
Skoro znaczna część Polaków powróciła do swej historycznej, niepodległościowej mentalności i na powrót stała się krnąbrna, to tę krnąbrność Moskwa postanowiła skanalizować w pożądanym przez siebie kierunku. Nasi wrogowie uzgodnili, aby „załatwić” nas przy pomocy chwytów przypominających te znane z judo – naszą własną siłą.
CAŁOŚĆ CZYTAJ W "GAZECIE POLSKIEJ"