Niedawny zamach na byłego oficera GRU Siergieja Skripala jest znakomitą okazją do przypomnienia tajemniczych zgonów przeciwników komunizmu z najnowszej historii. Jednym z takich niewyjaśnionych wydarzeń jest śmierć prymasa Polski kardynała Augusta Hlonda - pisze Piotr Bączek w najnowszym, świątecznym wydaniu "Gazety Polskiej".
Kościołowi w Polsce przewodził od 1922 r. Jego słynny list pasterski „O chrześcijańskie zasady życia państwowego” z 1932 r. wyznaczał kierunki działań świeckich. W czasie II wojny światowej przebywał we Włoszech i Francji. Do Polski wrócił w lipcu 1945 r. Dzięki specjalnym pełnomocnictwom Piusa XII ustanowił administrację apostolską na ziemiach zachodnich i północnych.
Stał się jednym z głównych ogniw legalnego oporu wobec komunistycznego reżimu. Komuniści mieli dobre rozpoznanie poglądów prymasa. Jeszcze przed powrotem do Polski spotkał się z generałem Władysławem Andersem, który zapewniał o rychłym wybuchu III wojny światowej. Dlatego odradzał kardynałowi wyjazd do kraju. Prymas konsultował się w tej sprawie z przedstawicielem amerykańskiego prezydenta przy Watykanie.
Po przybyciu do kraju utrzymywał kontakty z opozycją, zachodnimi dyplomatami. Miał nadzieję, że w referendum i w wyborach do sejmu zwyciężą niezależne partie opozycyjne PSL i Stronnictwo Pracy, co doprowadzi do zmiany rządu. Po sfałszowaniu wyborów i referendum mówił zaufanym osobom, że jedyną szansą na zmianę ustroju komunistycznego jest wojna światowa pomiędzy Zachodem a Związkiem Sowieckim.
Dzięki niekwestionowanemu autorytetowi w Polsce i znajomościom w świecie zachodnim był tym bardziej niebezpieczny dla reżimu.
Zaskakująca śmierć
Nagła choroba była zaskoczeniem dla najbliższych współpracowników prymasa Hlonda. Ostatnie dni życia kardynała i przebieg leczenia dokładnie opisał prof. Jerzy Pietrzak w biografii „Pełnia prymasostwa”. 13 października 1948 r. prymas zaczął się uskarżać na silne bóle żołądka. Następnego dnia konsylium lekarskie zdecydowało przeprowadzić operację. Prymas znalazł się w szpitalu ss. Elżbietanek w Warszawie. Po operacji wywiązało się zapalenie w lewym płucu. 16 października zaobserwowano objawy zapalenia otrzewnej, prymas gorączkował. W kolejnych dniach nastąpiło pogorszenie stanu zdrowia, potrzebna była transfuzja krwi, lekarze byli zaskoczeni komplikacjami. 20 października otworzyła się rana pooperacyjna, wysunęły się wnętrzności brzucha, konieczna była kolejna operacja. Ze względu na to, że prymas był bardzo słaby, przeprowadzono ją bez narkozy, tylko stosując miejscowe znieczulenie, co powodowało dodatkowe cierpienia.
Prymas był świadomy nadchodzącej śmierci. Mówił o tym do swoich współpracowników, żegnał się z nimi, wydawał ostatnie polecenia dotyczące testamentu. Zwracając się do lekarzy, spytał: „Panowie, co wy powiecie po mojej śmierci, na co ja umarłem? Co podacie jako powód mej śmierci?”.
Zmarł 22 października 1948 r. W oficjalnym komunikacie stwierdzono, że przyczyną śmierci 67-letniego kardynała było ostre zapalenie wyrostka robaczkowego.